niedziela, 26 stycznia 2014

Am I scary for You? _21

- Jak długo jeszcze zamierzasz się wylegiwać w tym łóżeczku, Jackson? Nie zamierzasz już wracać do szkoły?
Siedziała po turecku na zaścielonym przed chwilą szpitalnym łóżku, w za dużej, bladoniebieskiej pidżamie i uśmiechała się na widok odwiedzających ją przyjaciół. Czuła się już znacznie lepiej, jednak wciąż musiała pozostać pod kontrolą lekarską. Przynajmniej dopóki wszyscy dookoła nie upewnią się, że sytuacja z czerwca już się nie powtórzy. Przez ten długi czas spędzony w szpitalu zdążyła dokładnie sobie wszystko przemyśleć i dojść do następujących wniosków: nie warto ze sobą kończyć. Mimo iż bardzo tęskniła za Tatą, wierzyła, że nie chciałby jeszcze się z nią spotykać. Jego misja na ziemi już się zakończyła, jej musiała trwać. W zrozumieniu tego bardzo pomocne okazały się rozmowy z dziewczyną, z którą dzieliła salę. Na początku nie podejrzewała, że z tej znajomości mogłoby rozwinąć się coś tak interesującego. Nastolatki rozumiały się całkiem dobrze i pomimo różnych poglądów najczęściej dochodziły do kompromisu w fundamentalnych kwestiach poruszanych zazwyczaj późną nocą. Czasem miała wrażenie, jak gdyby słyszała w niej swojego ojca. Oczywiście nie dosłownie, ale sposób w jaki formułowała swoje myśli, specyficzne poczucie humoru... To wszystko przywodziło jej na myśl szczęśliwe lata spędzone pod skrzydłami Michaela. Z tego powodu, tym chętniej spędzała z nią każdą wolną od badań i psychoterapii chwile. Zrodziło się między nimi coś, co można by nazwać zalążkiem wspaniałej przyjaźni, którą pielęgnowaną, będą mogły cieszyć się przez resztę życia. Teraz jednak wyblakłe ściany odbijające echo pracującej aparatury rozświetlały, jak żywe promienie słońca, postaci Shaka i Michaeli. Dwójka jej najlepszych przyjaciół, za którymi mimo wszystko tęskniła przez cały czas, stała teraz przed nią, uśmiechając się trochę niezręcznie. To zrozumiałe,że nie wiedzieli, jak powinni się zachować odwiedzając dziewczynę odratowaną po próbie samobójczej. Ten żart rzucony na wejściu przez chłopaka, jakby potwierdzony nerwowym śmiechem jego towarzyszki zaniepokoił Paris. Czyżby teraz tak właśnie miała wyglądać ich relacja? Ostatnim, czego pragnęła, była w tej chwili litość. Dość już nasłuchała się, jaka to nie jest biedna... jak bardzo w życiu ma źle. Bez ojca, bez matki, szykanowana przez rówieśników, niepotrafiąca zaakceptować samej siebie... Jej Tata mawiał, że gdy dostatecznie słyszysz daną rzecz, zaczynasz w nią wierzyć. Nie zamierzała pozwolić, by plakietka ofiary przylgnęła do niej na dobre. Przywdziała na dziewczęcą buzię najbardziej promienny uśmiech i odpowiedziała lekko:
- Ja przynajmniej nie muszę pisać tych wszystkich bezsensownych testów. Poza tym, już nie wracam do Buckley.
- Jak to "nie wracam"? - zapytała zdezorientowana Michaela.
- Razem z babcią i mamą postanowiłyśmy, że lepiej będzie, jeśli zmienię szkołę. Nie miałabym życia po powrocie. Na razie pojadę do jakiejś budy z internatem, bez telefonu i internetu...
 - To nie będziemy mogli się z tobą skontaktować?
- Na pewno nie przez najbliższy czas. Ale to nic... Dacie sobie radę beze mnie - uśmiechnęła się jakby na przekór smutkowi unoszącemu się w pokoju niczym mgła.
- Dobrze wiesz, że będziemy tęsknić - powiedział Shak patrząc jej prosto w oczy.
- Zobaczymy się w wakacje, obiecuję. Jeśli nie będą chcieli mnie stamtąd wypuścić, najwyżej ucieknę.
- Widzę, że szpital zupełnie nie przytępił twojej logiki, Jackson.
- Twojej już nawet nie dałoby się przytępić, Ghacha. No co tak stoicie? Może byście usiedli?
- Musimy zaraz iść. Wiesz, dyrektor zwolnił nas tylko z dwóch pierwszych lekcji... Ale mamy tu coś dla ciebie.
Mulatka powoli wyjęła z torebki złożoną na pół karteczkę i podała ją siedzącej na łóżku Paris. Jej oczy szkliły się od łez, ale za wszelką cenę starała się nie pozwolić im popłynąć po twarzy. Natomiast chłopak wyciągnął w kierunku przyjaciółki coś, co z daleka przypominało książkę. Dopiero, gdy dziewczyna otworzyła upominek, zdała sobie sprawę, że ma przed sobą wykonany przez jej przyjaciół album pełen ich wspólnych zdjęć.
- Jest cudowny... Bardzo wam dziękuję...
Teraz przyszła kolej, by przyjrzeć się uważniej niepozornej karteczce. Po rozprostowaniu, jej oczom ukazał się rysunek "Trojga Muszkieterów" wykonany przez Michaelę. Przymknęła powieki, by nie ulec wzruszeniu, po czym wyciągnęła ramiona w ich kierunku. Kiedy trwali w mocnym uścisku, dziewczyna szepnęła im pewnym głosem:
- Jesteście najwspanialsi na świecie...
Michaela, pożegnawszy się z przyjaciółką, wyszła już na zewnątrz. Wtedy dopiero chłopak zwrócił się do pozostającej w szpitalu wieloletniej towarzyszki szkolnych przeżyć:
- Paris...
- Tak, Shak?
- Ja... - zawahał się. - Nie ważne... Powiem ci, przy innej okazji.
Zatrzymując na niej swój przeszywający, smutny wzrok, opuścił szpitalną salę.Pożegnania nigdy nie będą łatwe. Gdy patrzyła, jak odchodzą, miała ochotę rzucić się za nimi w pogoń, jednak wiedziała, że nie może tego zrobić. Czekała na nią przyszłość pełna niespodzianek. Co tym razem zamierza przynieść jej los? Zastanawiała się nad tym, kiedy do sali, po serii badań, wróciła Emma.
- To była twoja paczka?
- Uhm..? Tak... Przyszli się pożegnać. Jutro mnie wypisują i przenoszę się do innej szkoły.
- A wiesz, że mnie też mają przenieść? Jakaś szkoła z internatem dla "trudnej młodzieży"... Ale dopiero za tydzień.
- A gdzie ta szkoła, do której masz trafić?
- W Salt Lake City w Utah.
- Żartujesz? Będziemy chodziły do tej samej budy! - zawołała radośnie Paris.
- Nie mogę w to uwierzyć! Tak się cieszę!
- Ja też. Chyba faktycznie traf chciał, żebyśmy się poznały.
- Sądzę, że to nie był traf... - powiedziała cicho Emma i uśmiechnęła się w duchu, słysząc cichy, anielski głos w swojej głowie.





2 komentarze:

  1. To opowiadanie jest świetne ! uzależniłam się od niego.
    Ciekawe jak sie dalej potoczy...czekam na nową z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie, wspaniale, genialnie, świetnie, niesamowicie, powalająco, bosko... Krótkie streszczenie Twojego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń