środa, 26 lutego 2014

Just Good Friends_10

Mam tu dla Was utwór, którego słuchałam, pisząc tę notkę. Jest to przepiękny walc wiedeński z Disneyowskiej "Anastazji" - filmu animowanego, w którym zakochałam się na nowo. Zachęcam do wsłuchania się w tę bajeczną melodię, podczas czytania tego opowiadania.


Miłej lektury
Liberian_Girl

*

Nieco drażniący zapach przypalonego kurczaka nadal unosił się w powietrzu, lecz oni i tak uważali ten wieczór za naprawdę cudowny. Wreszcie mieli trochę czasu, by porozmawiać szczerze i otwarcie, jak prawdziwi przyjaciele. Teraz, gdy młoda kobieta sprzątała resztki kolacji, nie zgodziwszy w żadnym wypadku na jego pomoc, przy wciąż obficie zastawionym stole, ze śpiącym na kolanach śnieżnobiałym szczeniakiem, siedział Michael, zatopiony we własnych myślach. Nagle, jakby przebudzony z dziwnego transu, prowadzony niezawodnym jak dotąd przeczuciem, podążył w kierunku adaptera, obok którego, ustawione w kartonowym pudełku, spoczywały winylowe płyty. Zamknąwszy oczy, zdając się na los, wybrał jedną z nich i z namaszczeniem umieścił ją pod igłą. Salon wypełniła symfonia instrumentów o metrum na trzy czwarte, czarująca słuchaczy łagodnym śpiewem klarnetu. Tempo nadawały krótkie smagnięcia smyczków o struny skrzypiec, a harmonii dopełniały subtelne drżenia dzwonków. Z przymkniętymi powiekami wsłuchiwał się w tę melodię, która przenosiła go do zupełnie innego świata. Przed sobą widział strojnie ubrane pary wirujące po balowej sali w rytm wiedeńskiego walca. Kryształowe żyrandole mieniły się tysiącami kolorów, rzucając na ludzi barwne światła. Przez wysokie okna, do środka, zaglądał srebrny księżyc, po cichu zazdroszcząc zaproszonym wyśmienitej zabawy. Orkiestra zgodnie przygrywała tańczącym "Walca Kwiatów" śladem kompozycji Piotra Czajkowskiego.
- Skąd wytrzasnąłeś tę płytę, Mike? - usłyszał Elenę stojącą w progu, ze ścierką do wycierania naczyń w dłoniach.
Nie potrzebował wiele czasu na zastanowienie. Prawie natychmiast wyrwał jej materiał i odrzucił go na bok, by po chwili ująć ją w talii i zacząć tańczyć. Niemal czuł szelest jej długiej, balowej sukni, muskającej delikatnie posadzkę ogromnej sali. Obrotami w lewo, wokół stołu, trzymając perfekcyjną ramę i upajając się chwilą. Słyszał jej słodki śmiech, gdy przez moment próbowała go powstrzymać. Teraz jednak płynęła razem z nim, dając się ponieść muzyce. Krok zmienny i obroty w prawo, dla złapania oddechu, lecz już po chwili cudownie wirują, tańcząc fleckerl w lewo. Melodia powoli cichnie, pozostawiając ich obejmujących się na prowizorycznym parkiecie. Michael robi krok w tył, kłania się nisko i uśmiecha. Elena nie pozostaje dłużna. Oddaje ukłon, po czym wybucha szczerym śmiechem. Pary w kosztownych strojach rozpływają się jak mgła, orkiestra cichnie, jej piękna suknia znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a oni znów wracają do rzeczywistości.
- Mike, ty chyba kompletnie zwariowałeś... - komentuje dziewczyna, siadając, by złapać oddech.
- Wiesz, kiedy słyszę Czajkowskiego, dzieje się ze mną coś niesamowitego. Ten gość naprawdę miał talent do komponowania!
- Zgadzam się z tobą w zupełności, ale naprawdę, tego walca mogłeś sobie darować.
- Dlaczego? Nie podobało ci się? - zapytał, nie kryjąc nutki rozczarowania w swoim głosie.
- Podobało mi się i to bardzo. Wiesz, kiedyś z tatą byłam na jednym takim balu. Właściwie to było tylko przyjęcie weselne, ale lubię mówić, że był to bal. Chyba za dużo w dzieciństwie naczytałam się o Kopciuszku...
- Pewnie marzyło ci się, że znajdzie cię na nim twój książę?
- Skąd wiedziałeś?!
- Trochę cię już znam, Eleno. Chociaż, wciąż potrafisz mnie zadziwić...
- Co masz na myśli?
Patrzyła na niego z prawdziwym zainteresowaniem, podczas gdy on odwrócił speszony wzrok. Zajął miejsce obok nieprzerwanie drzemiącego Tacito i nie śmiał odezwać się więcej ani słowem. Dziewczyna przyglądała mu się z zaciekawieniem, próbując odgadnąć, o co takiego może chodzić jej przyjacielowi. Kiedy dostrzegła rumieniec, który oblał jego wyraźnie zarysowane kości policzkowe, domyśliła się, w czym problem.
- Ciągle myślisz o tamtym pocałunku, prawda Michael?
- Uhm... Nie zrozum mnie źle... Nie chcę, żeby cokolwiek pomiędzy nami się zmieniło. Ty kochasz przecież Scotta, a ja Brookie.
- Nie musisz się o nic martwić. Taki buziak jest czymś normalnym w kraju, z którego pochodzę. Jeśli poczułeś się przeze mnie niezręcznie, to przepraszam. Zupełnie mnie zaskoczyłeś tym prezentem i byłam tak szczęśliwa... To wszystko emocje. Ale to był jedynie niewinny całus. Musisz mi uwierzyć na słowo - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Nie obraź się na mnie, ale teraz odetchnąłem z ulgą.
Wstał i podszedł do dziewczyny, po czym złożył dokładnie taki sam pocałunek w prawym kąciku jej ust. Potem objął ją silnymi ramionami i wyszeptał:
- Teraz jesteśmy kwita. Dziękuję ci, że jesteś, Eleno...


1 komentarz: