Miłej lektury
Liberian_Girl
*
- Skąd wytrzasnąłeś tę płytę, Mike? - usłyszał Elenę stojącą w progu, ze ścierką do wycierania naczyń w dłoniach.
Nie potrzebował wiele czasu na zastanowienie. Prawie natychmiast wyrwał jej materiał i odrzucił go na bok, by po chwili ująć ją w talii i zacząć tańczyć. Niemal czuł szelest jej długiej, balowej sukni, muskającej delikatnie posadzkę ogromnej sali. Obrotami w lewo, wokół stołu, trzymając perfekcyjną ramę i upajając się chwilą. Słyszał jej słodki śmiech, gdy przez moment próbowała go powstrzymać. Teraz jednak płynęła razem z nim, dając się ponieść muzyce. Krok zmienny i obroty w prawo, dla złapania oddechu, lecz już po chwili cudownie wirują, tańcząc fleckerl w lewo. Melodia powoli cichnie, pozostawiając ich obejmujących się na prowizorycznym parkiecie. Michael robi krok w tył, kłania się nisko i uśmiecha. Elena nie pozostaje dłużna. Oddaje ukłon, po czym wybucha szczerym śmiechem. Pary w kosztownych strojach rozpływają się jak mgła, orkiestra cichnie, jej piękna suknia znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a oni znów wracają do rzeczywistości.
- Mike, ty chyba kompletnie zwariowałeś... - komentuje dziewczyna, siadając, by złapać oddech.
- Wiesz, kiedy słyszę Czajkowskiego, dzieje się ze mną coś niesamowitego. Ten gość naprawdę miał talent do komponowania!
- Zgadzam się z tobą w zupełności, ale naprawdę, tego walca mogłeś sobie darować.
- Dlaczego? Nie podobało ci się? - zapytał, nie kryjąc nutki rozczarowania w swoim głosie.
- Podobało mi się i to bardzo. Wiesz, kiedyś z tatą byłam na jednym takim balu. Właściwie to było tylko przyjęcie weselne, ale lubię mówić, że był to bal. Chyba za dużo w dzieciństwie naczytałam się o Kopciuszku...
- Pewnie marzyło ci się, że znajdzie cię na nim twój książę?
- Skąd wiedziałeś?!
- Trochę cię już znam, Eleno. Chociaż, wciąż potrafisz mnie zadziwić...
- Co masz na myśli?
Patrzyła na niego z prawdziwym zainteresowaniem, podczas gdy on odwrócił speszony wzrok. Zajął miejsce obok nieprzerwanie drzemiącego Tacito i nie śmiał odezwać się więcej ani słowem. Dziewczyna przyglądała mu się z zaciekawieniem, próbując odgadnąć, o co takiego może chodzić jej przyjacielowi. Kiedy dostrzegła rumieniec, który oblał jego wyraźnie zarysowane kości policzkowe, domyśliła się, w czym problem.
- Ciągle myślisz o tamtym pocałunku, prawda Michael?
- Uhm... Nie zrozum mnie źle... Nie chcę, żeby cokolwiek pomiędzy nami się zmieniło. Ty kochasz przecież Scotta, a ja Brookie.
- Nie musisz się o nic martwić. Taki buziak jest czymś normalnym w kraju, z którego pochodzę. Jeśli poczułeś się przeze mnie niezręcznie, to przepraszam. Zupełnie mnie zaskoczyłeś tym prezentem i byłam tak szczęśliwa... To wszystko emocje. Ale to był jedynie niewinny całus. Musisz mi uwierzyć na słowo - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Nie obraź się na mnie, ale teraz odetchnąłem z ulgą.
Wstał i podszedł do dziewczyny, po czym złożył dokładnie taki sam pocałunek w prawym kąciku jej ust. Potem objął ją silnymi ramionami i wyszeptał:
- Teraz jesteśmy kwita. Dziękuję ci, że jesteś, Eleno...
jakie to słooodkieee !! <33
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg ;)
Pozdrawiam