niedziela, 23 lutego 2014

Just Good Friends_9

Powoli zaczynała się martwić... Zegar wybijał już dziewiątą wieczór, a Michael wciąż nie wracał. Co prawda, miał umówione spotkanie aż w Phoenix i wspominał, że może się nieco spóźnić na ich wspólną kolację, jednak one nie mogła wyrzucić ze swojej głowy czarnych myśli. A co, jeśli przydarzyło mu się coś złego? Może miał wypadek i jest teraz w szpitalu, podczas gdy ona bezczynnie siedzi w domu i nie ma o tym bladego pojęcia? Lub też rozmyślił się zupełnie i nie zamierza już dłużej u niej gościć? Natychmiast odpędziła od siebie to spostrzeżenie. Jackson nie był takim typem człowieka, który porzucał przyjaciół jak śmieci, być może dlatego, że sam wiele razy został tak porzucony. Niecierpliwie, przemierzając wąski hall, co chwila zerkała w stronę drzwi wejściowych z nadzieją zobaczenia  w nich uśmiechniętego przyjaciela. Kiedy niespodziewanie w sypialni na górze rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu, bez tchu, pełna najgorszych przeczuć, pobiegła, by odebrać.
- Halo? Michael?
- Oj, kochanie... Chyba będę musiał sobie poważnie porozmawiać z naszym panem Jacksonem po moim powrocie. Widzę, że całkowicie zawrócił ci w głowie - ze słuchawki płynął radosny głos jej narzeczonego.
- Scott? Dlaczego dzwonisz? Znaczy... Chodziło mi o to, że... Czy coś się stało?
- Nie stało się zupełnie nic, ale czy nie wolno mi zadzwonić, by usłyszeć choć jedno czułe słówko od ukochanej? Stęskniłem się za tobą, Elen...
- Ja za tobą też, ale przecież już niedługo wracasz. Obiecuję, że nadrobimy stracony czas, a teraz przepraszam, ale muszę już kończyć. Jeśli ta zapiekanka dłużej pobędzie w piekarniku, spali się na sto procent.
- Czy ja dobrze słyszę? Ty gotujesz? W takim razie zaproponuję Mike'owi, żeby zamieszkał z nami na stałe, bo ma na ciebie świetny wpływ. Tylko nie otruj go do mojego powrotu, skarbie.
- Ha ha, bardzo zabawne. Pogadamy później. Kocham cię, Scottie.
- Ja ciebie też, Eleno.
Dziewczyna pospiesznie się rozłączyła i czym prędzej zbiegła na dół skąd dobiegł ją odgłos przekręcanego w zamku klucza. Zza dębowych drzwi wyłonił się, ubrany w czarną kurtkę z czerwonym szalikiem oplecionym wokół szyi i niezastąpioną fedorą na głowie, mężczyzna. Na ramieniu niósł treningową torbę, którą po chwili ostrożnie odstawił, chcąc przywitać się z panią domu. Mocno przytulił  przyjaciółkę, podczas gdy ta zaczęła robić mu wyrzuty:
- Michael, miałeś wrócić przed godziną. Martwiłam się o ciebie diabelnie! Gdzieś ty się podziewał?
- Przepraszam, ale musiałem jeszcze odwiedzić po drodze jedno miejsce. Jako zadośćuczynienie, mam dla ciebie niespodziankę - powiedział z uśmiechem na ustach, wypuszczając ją z objęć i wskazując na niepozorną walizkę.
- Masz dla mnie rzeczy do prania?
Elena patrzyła na niego bez cienia zrozumienia na jej anielskiej twarzy, dopóki nie przyklęknął i nie rozsunął suwaka czarnej torby. Z jej wnętrz dochodziło ciche popiskiwanie. Po chwili wyskoczył z niej merdający radośnie ogonem, biały szczeniak. Piesek wesoło biegał wokół nóg mężczyzny, dopóki ten nie wziął go na ręce i nie wręczył przyjaciółce. Maluch entuzjastycznie lizał ją po policzkach i nosie, puszystą sierścią ocierał się o jej szyję, a ona śmiała się do łez. Michael patrzył na tę zabawę czując w środku przejmujące ciepło. Do ostatniej chwili nie był pewien, czy dobrze robi sprawiając dziewczynie taki prezent. Pies to przecież ogromna odpowiedzialność, a ona, jako modelka, miała niewiele czasu nawet dla siebie. W głowie jednak wciąż krążyła mu myśl o tym, jak bardzo on pragnąłby mieć takiego właśnie przyjaciela, nieodstępującego go na krok. Oczywiście Bubbles był niezastąpionym i cudownym kompanem, jednak wchodził teraz w wiek dojrzewania i stawał się naprawdę agresywny, nawet w stosunku do niego. Pamiętał, że gdy był jeszcze dzieckiem w kieszeni jego koszuli pomieszkiwała szara mysz, którą karmił resztkami swojego obiadu. Uczył ją sztuczek, nierzadko straszył nią starsze siostry, bawił się z nią, kiedy bury deszcz zmywał uliczki Gary... Sielanka trwała do dnia, w którym jego Mama nie zauważyła gryzonia, podczas jednego z posiłków. Teraz podarował Elenie kogoś, kto nie pozwoli jej nigdy czuć samotności i wypełni pustkę po utracie ukochanego zwierzaka.
- Querido! Tak bardzo ci dziękuję! Nie masz pojęcia, jak się cieszę! - zawołała kobieta wpadając w objęcia przyjaciela.
Michael wyciągnął ramiona, by objąć szczęśliwą dziewczynę, ta jednak zrobiła coś, czego w żadnym wypadku się nie spodziewał. Delikatnymi dłońmi ujęła jego twarz, by potem, brzoskwiniowymi wargami złożyć czuły pocałunek w prawym kąciku jego ust. Następnie przytuliła się do jego torsu i trwała tak, dopóki niecierpliwy piesek nie zaczął ciągnąć nogawki jej spodni.
- Przecież on wygląda exactamente jak mój mały Tacito! Nie wiem, jak ci dziękować!
- Ja... Nie ma za co...
- Lepiej chodź do kuchni. Kolacja jest już gotowa - powiedziała i z psem na rękach udała się w stronę jadalni.
Mężczyzna, wciąż zbyt zaskoczony, by wykonać jakikolwiek ruch, stał w hallu i powoli dochodził do siebie. Jakby w transie zdejmował z siebie ciepłą kurtkę i kapelusz, dłonią przeczesał gęste loki. Zupełnie nie wierzył, że to, co przed chwilą miało miejsce, stało się naprawdę. Chwiejnym krokiem ruszył śladami Eleny, starając się zetrzeć wrażenie, jakie pozostawił na nim jej pocałunek...



2 komentarze:

  1. Nareszcie jest nowa notka! Już myślałam, że się jej nie doczekam. Robi się coraz ciekawiej, wszystko ładnie pięknie, tylko jest jeden problem: Scott...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, robi się ciekawie i niebezpiecznie... Strasznie jestem ciekawa co dalej, ale zawsze Ci to piszę więc wiesz :)
    Jesteś cudowna!
    P. S. Biedny Scott...

    OdpowiedzUsuń