- Scottie, nie zgadniesz, kto zaprosił nas dzisiaj na kolację! - zaświergotała, zaglądając do sypialni.
- Czyżby Michael?
Jego głos nie był ani smutny, ani pełen złości. Jedyne, co można było w nim wyczuć była ogromna niechęć, widoczna nawet w wyrazie jego twarzy. Nie odwrócił się jednak, by spojrzeć na kobietę, gdy ta przyglądała mu się z niepokojem. Dopiero po dłuższej chwili milczenia odważyła się odezwać.
- Tak, dzwonił Mike... Chciałby spędzić z nami dzisiejszy wieczór w Neverlandzie...
- Z nami? A może raczej z TOBĄ?
- O czym ty mówisz? Coś się stało, kochanie? Brzmisz, jakby coś cię zmartwiło.
- Hmm... Pomyślmy. Moja narzeczona, którą za pół roku mam poślubić, pod moją nieobecność flirtuje z naszym przyjacielem, a kiedy wracam, nawet nie próbuje ukryć tego, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Ciekawe, co mogło mnie zmartwić...
- Co za brednie chodzą ci po głowie, Scott? Chyba za dużo naczytałeś się tych głupich gazet. Może powinieneś się zdrzemnąć... - powiedziała, gładząc go delikatnie po plecach.
- Żadne brednie! - krzyknął, dość silnie odtrącając jej rękę. - Mam już dosyć twoich kłamstw, do jasnej cholery! Ile razy jeszcze zamierzasz mnie oszukiwać?!
- Ty naprawdę myślisz, że mogłabym zdradzić cię z Michaelem?! Przecież nas nic nie łączy!
- Już ja wiem swoje... Przyznaj się, ile razy zerżnął cię w naszym wspólnym łóżku?
Dziewczyna, oniemiała, patrzyła na ten atak furii, rozcierając zbolałą dłoń. Nie wiedziała, skąd jej chłopakowi przyszło to do głowy, jednak nie zamierzała znosić bezczynnie jego oszczerstw. Kiedy tylko przebudziła się z chwilowego amoku, natychmiast wyciągnęła z szafy podróżną torbę i energicznie wrzucała do niej swoje rzeczy.
- Co ty wyrabiasz?
- Jak to co? Wynoszę się stąd! Nie zamierzam tolerować twoich insynuacji. Jeśli wolisz wierzyć mediom, zamiast mnie, to droga wolna! Ale mnie w to nie mieszaj.
Elena spakowała wszystkie najpotrzebniejsze ubrania oraz przybory i w mgnieniu oka opuściła ich wspólną sypialnię. Mężczyzna nawet nie próbował jej zatrzymywać. Siedział, wciąż zwrócony twarzą do okna, wypłukany z uczuć. Nie wiedzieć czemu, nagle roześmiał się na cały głos, jakby na przekór tej niedorzecznej sytuacji. Dopiero kiedy złowieszczy śmiech ucichł, po jego wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych popłynęły szare łzy. Wyjął spod łóżka paczkę papierosów i odpalił jednego z nich. Jakoś nie bardzo obchodziło go, że rzucił to świństwo ponad dwa lata temu. Teraz już nic nie było ważne...
To się porobiło... Ale ja osobiście chciałabym żeby Elena była z Michaelem, hehe :D
OdpowiedzUsuń