sobota, 8 marca 2014

Just Good Friends_14

- Chodźmy na górę - powiedział, patrząc na zmartwioną przyjaciółkę, po czym zwrócił się do kucharki - Kai, kolację zjemy dziś trochę później, w porządku?
- Nie ma sprawy, szefie.
Objął dziewczynę ramieniem i poprowadził schodami, do jednej z gościnnych sypialni, gdzie usadowił ją na łóżku. Sam zajął miejsce na dywanie. Niemo przyglądał się Elenie, która wciąż próbowała udawać przed nim, że wszystko gra. Blady uśmiech nie znikał z jej twarzy, jednak smutek tkwiący głęboko w niej odbijał się w jej szaroniebieskich oczach, przytłoczonych słonymi łzami. Raz po raz przygryzała wargę, starając się nie uronić choćby jednej z nich. Nie długo usiedziała na swoim miejscu. Już po chwili znalazła się na podłodze, obok przyjaciela.
- Tutaj jest znacznie wygodniej - zapewniła, odgarnąwszy z czoła pasemko miodowych włosów. - Powiedz mi, co tam u ciebie? Jak przygotowania do trasy?
- Uhm... U mnie wszystko w porządku. Jestem już spakowany, pojutrze wyjeżdżamy. A jak z tobą? Wszystko ok?
- Nic złego się nie dzieje. Dzięki, że pytasz. Przepraszam, że cię nawiedziłam tak bez zapowiedzi. Jeśli przeszkadzam, to zaraz sobie pójdę i...
- Nigdzie się nie wybierasz, Elen. Powiesz mi dobrowolnie, co cię trapi, czy mam cię załaskotać na śmierć?
- Jakoś nie bardzo się pana boję, panie Jackson.
Niezrażony jej opinią Michael, zbliżył się do niej znacznie i zaczął łaskotać bez wytchnienia. Dziewczyna próbowała złapać oddech pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu i prośbami, jednak mężczyzna pochylony nad nią, nie zważał na protesty. Rozkoszował się chichotem, który teraz był muzyką dla jego uszu.
- Mike, daj już spokój!
Klęcząc nad nią, przygwoździł jej dłonie do podłogi swoim ciężarem ciała, by wreszcie zapytać:
- To jak, Castellano? Poddajesz się?
- Dobra, dobra wygrałeś...
- To powiesz mi teraz, dlaczego byłaś tak przybita?
Natychmiast ponownie zmarkotniała, jednocześnie odsuwając się od niego. Bladymi ramionami otoczyła swoje kolana i oparła na nich brodę. Michael mimowolnie uśmiechnął się patrząc na nią, gdy wyglądała zupełnie jak naburmuszony przedszkolak. Gładził dłonią jej plecy, nie spuszczając z niej wzroku. Siłą spojrzenia próbował przekonać ją, do otworzenia się, jednak szło mu dosyć marnie. Kiedy już nic nie skutkowało, postanowił podejść do sprawy inaczej. Wyszczerzony w uśmiechu od ucha do ucha, szturchnął ją delikatnie i powiedział.
- No dalej... Przecież wiem, że coś jest nie tak. Jeśli zdradzisz powód twojego smutku, dostaniesz niespodziankę.
- Co to będzie? - zapytała, udając zrezygnowanie.
- Gdybym ci powiedział, to chyba nie byłaby niespodzianka, prawda? Dasz się przekonać?
- Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć... Ale ostrzegam, nie spodoba ci się to... Rozstałam się ze Scottem.
Kąciki jego ust opadły, pozostawiając na twarzy wyraz zdumienia. Przez moment wydawało mu się, że Elena żartuje, ale kiedy tak patrzył prosto w jej oczy, uświadomił coś sobie uświadomił. To co powiedziała, było smutną prawdą.
- Co się między wami wydarzyło?
- Uwierzył w te bzdury, o których do niedawna ciągle mówiły media. No wiesz, o naszym rzekomym romansie... - przypomniała mu, widząc jego pytający wzrok. - Myśli, że pod jego nieobecność spaliśmy ze sobą i Bóg wie, co jeszcze. Chyba całkowicie zwariował! Ja z tobą?
- Hej!
- Oj, przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. Jesteś naprawdę cudownym mężczyzną, ale masz zamiar się zaręczyć z Brooke, a ja byłam naprawdę zakochana w Scottiem. W życiu, żadne z nas, nie pozwoliłoby, żeby sprawy wymknęły się spod kontroli. Zrozum, Michael... Ja nie mogłam tak po prostu tego znosić. To tak, jakby w twarz powiedział mi, że uważa mnie za dziwkę.
- Elen, nie mów tak proszę...
- Ale to prawda. Chyba się pomyliłam co do niego...
Właściwie, to nie wiedział, w jaki sposób powinien zareagować. Był bezradny, jak dziecko, pozostawione samemu sobie, podczas ulewnego deszczu. Chciał jej jakoś pomóc, mimo że nie miał pojęcia, jak tego dokonać.
- Myślę, że przemyśli sobie to, co powiedział i przyjdzie cię przeprosić. Jeśli nie, jest zwykłym, niewartym ciebie, dupkiem - orzekł, po dłuższym zastanowieniu.
- No no... Jackson. Takie słownictwo u Króla Popu! Toż to karygodne.
- Bardzo zabawne, Castellano. Widzę, że humor do ciebie wraca... I to lubię. Powiedz mi jeszcze, gdzie zamierzasz się teraz zatrzymać?
- Hmm... Załatwię sobie pokój hotelowy na kilka nocy, a później  chyba rozejrzę się za jakimś małym mieszkankiem.
- O nie, nie, nie, nie, nie... Mam lepszy pomysł... Przenocujesz tutaj, pooglądamy filmy, opchamy się słodyczami, poszalejemy w wesołym miasteczku. Co ty na to? Ale najpierw może mały spacer?
- Brzmi całkiem nieźle. Dziękuję Michael... Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma sprawy, cała przyjemność po mojej stronie. Powiedz mi jeszcze tylko jedno...
- Tak?
- Naprawdę sądzisz, że jestem "cudowny"?
- Nie przeginaj, Jackson! - powiedziała i rzuciła w niego poduszką.






1 komentarz:

  1. O, i to mi się podoba! Mam nadzieję, że Mike zabierze Elenę w trasę i będą razem... I ten gif na końcu, rozbrajający haha <3

    OdpowiedzUsuń