wtorek, 18 marca 2014

Just Good Friends_18

Kochani!
Bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze. To naprawdę bardzo miłe z Waszej strony. <3
I L.O.V.E. You more
Liberian_Girl

Spacer alejkami Paryża był idealnym pomysłem na zaczerpnięcie oddechu pomiędzy kolejnymi koncertami. W przebraniu od stóp do głów, całkowicie pewien swojej anonimowości, przechadzał się po stolicy Francji w towarzystwie przyjaciółki. Zamierzali zjeść śniadanie w jednej z kameralnych restauracji, by mieć energię na dalsze zwiedzanie. Dopiero teraz mógł naprawdę przyjrzeć się ludziom, którzy zazwyczaj gdy tylko orientowali się kim jest, zmieniali się nie do poznania. Cieszył się tym wyjątkowym momentem, kiedy w samym środku porywającej rozmowy, z tłumu podniósł się czyjś głos:
- Hej! - zawołała za nimi dziewczyna, entuzjastycznie machając ręką.
"A niech to" - pomyślał Michael, poprawiając okulary. Zdemaskowanie było ostatnią rzeczą, której pragnął w parku pełnym ludzi. Westchnął i powoli odwrócił się w stronę, z której dobiegało wołanie.
- Carrie? Carrie Mendley?! Co ty tu robisz? 
- O to samo mogłabym zapytać ciebie, Elen! Mieszkamy w tym samym cholernym mieście, ale spotkałyśmy się dopiero na końcu świata.
- Paryż to znów nie taki koniec świata, chociaż to naprawdę dziwny zbieg okoliczności. Proszę, poznaj mojego przyjaciela, Michaela...
- Carrie Mendley, miło mi cię poznać Michael.
- Mnie również.
- Więc, co wasza piękna dwójka porabia w mieście miłości? Czyżbym przeszkodziła w romantycznej schadzce dwojga zakochanych? 
- NIE - zaprzeczyli równocześnie.
- Skoro tak twierdzicie... W zasadzie, to wszystko mi jedno. Elen, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Ostatnio nie mogę narzekać na ich brak - powiedziała, patrząc na Mike'a. - Jaki znów pomysł wykreował się w tej blond główce?
- Powiedziałabym, że nie chcę być niemiła, ale znasz mnie dobrze - bywam niemiła. I muszę ci przypomnieć, że ty też jesteś blondynką. Ale to nie jest główny temat tej rozmowy, a przynajmniej nie powinien być...
- Carrie! Do sedna.
- Tak, jasne. Pomyślałam sobie właśnie, że może mogłybyśmy wyskoczyć gdzieś razem dziś wieczorem. Pełno w tym mieście świetnych klubów, do których warto wpaść. Oczywiście, jeśli tylko twój kochaś nie ma nic przeciwko...
- My nie jesteśmy parą.
- Mów co chcesz, Elen. To jak, wchodzisz w to?
Dziewczyna popatrzyła kolejno na przyjaciółkę i Michaela, szukając odpowiedzi. Taki wypad mógłby dobrze jej zrobić. Miałaby szansę na zatrzymanie tego huraganu myśli wciąż wirującego wokół Scotta i wizyty Tatiany za kulisami. W końcu trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- W porządku. Zgadzam się.
- W takim razie, widzimy się o 20:00 w La Bellevilloise. Znam bramkarza, więc nie będziemy się martwić wejściem. Tylko frajerzy stoją w kolejkach, prawda? Teraz muszę już was zostawić, gołąbeczki. Paryż mnie wzywa! Au revoir!
- Do zobaczenia... 
- Kto to był? - zapytał Mike, wciąż wstrząśnięty ilością energii, jaka otaczała tę dziewczynę.
- To moja przyjaciółka, Carrie. Poznałyśmy się na mojej pierwszej sesji dla 'Fashion'. Miałam wtedy chyba dziewiętnaście lat i dopiero zaczynałam, a ona była ode mnie młodsza. Już wtedy miała spory staż w tym fachu. 
- Muszę przyznać, że jest bardzo żywiołowa i... rozrywkowa.
- Nie bardziej niż twoja Tatianka - powiedziała bardziej do siebie niż do niego.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nie... wydawało ci się. Chodźmy już lepiej na to śniadanie. Umieram z głodu.
*
Niewiarygodny tłum kłębiący się przed wejściem do klubu sugerował, że dostanie się na tę imprezę będzie graniczyło z cudem. Dwunasto-centymetrowe szpilki uwierały ją, odkąd wyszła z hotelowego pokoju, a niesforna kanarkowo-czarna spódnica ciągle się podwijała. Ten wieczór po prostu musiał okazać się kompletną klapą, czuła to wszystkimi zmysłami. Z niecierpliwością rozglądała się w poszukiwaniu roztrzepanej przyjaciółki, lecz nigdzie nie mogła jej znaleźć. Stała na szarym końcu kolejki przeklinając swoją lekkomyślność w doborze stroju. Ale skąd mogła wiedzieć, że top odsłaniający talię nie jest najodpowiedniejszy na tego typu okazję? I nie chodziło tu bynajmniej o konwenanse, a raczej o własny komfort psychiczny. Liczni mężczyźni, mimo iż partnerki prężyły się tuż obok nich, obłapiali ją wzrokiem nie dbając o rosnącą zazdrość kobiet. Jeśli jeszcze choćby przez minutę będzie musiała znosić ich śliskie spojrzenia, to przysięga, że ucieknie, gdzie pieprz rośnie. 
- Elen! Co ty tutaj wyrabiasz? W kolejkach stoi tylko hołota. Chodź, przejdziemy boczną bramką - powiedziała, przekrzykując tłum i pociągnęła ją za rękę w nieznaną stronę. - Bonsoir François ! Wpuścisz nas? Na zewnątrz jest potworny tłum.
- Pas de problème, belle. Wchodźcie i bawcie się dobrze.
Bramkarz otworzył ciężkie, metalowe drzwi i gestem zaprosił do środka. Dziewczyny zostawiając za sobą nudny, naziemny świat pełen pospolitych ludzi wkroczyły do podziemia. Pod sufitem unosiły się kłęby dymu, a niemal w każdym kącie można było dostrzec całującą się parę. Przynajmniej miała nadzieję, że to co robili, nie wykraczało poza sferę pocałunków. Muzyka była na tyle głośna, by zapewnić gościom lokalu ucieczkę od codziennych problemów. Parkiet przepełniony ludźmi w najróżniejszym wieku, różnych kolorów skóry i różnych orientacji nigdy nie pustoszał. Elena zastanawiała się, skąd te wszystkie osobowości, bo nie mogła nazwać ich inaczej, brały energię na ciągły taniec. I po chwili dostała swoją odpowiedź. Przyjaciółka wyciągnęła w jej kierunku rękę i podała niewielką, białą tabletkę.
- Masz, dobrze ci to zrobi. Trochę się rozluźnisz.
- Carrie! Nie będę brała żadnego świństwa! Co to w ogóle jest, do cholery?!
- To jest cudowna pigułka. Będziesz się po tym lepiej bawić, możesz mi wierzyć. Do dalej... Ja swoją już wzięłam.
Po dłuższej chwili wahania, trzymając narkotyk na otwartej dłoni, połknęła go i popiła przyniesionym przez towarzyszkę drinkiem. Szczerze mówiąc, nie czuła się inaczej, bardziej pewnie... Przez moment stała i patrzyła, jak przyjaciółka znika w tłumie razem z jakąś dziewczyną, po czym postanowiła usiąść przy barze. Barman wydawał się być zainteresowany raczej płcią przeciwną, co w tamtej chwili było jej nawet na rękę. Zamówiła Cosmopolitan i z fascynacją obserwowała bawiących się ludzi. Sącząc trunek, przez przypadek skrzyżowała wzrok z mężczyzną po drugiej stronie sali. Był dość wysoki, całkiem przystojny i do tego uśmiechał się do niej bez skrępowania. Odwzajemniła uśmiech, a po jej głowie zaczęła krążyć myśl, czy aby nie powinna się do niego przyłączyć. W sumie dlaczego by nie..? I właśnie wtedy znalazł się powód. Do nieznajomego podszedł inny mężczyzna i jak gdyby nigdy nic złożył pocałunek na jego ustach. Nie mogła zobaczyć jego twarzy, dopóki nie odwrócił się, by znaleźć bardziej odosobnione miejsce dla siebie i swojego partnera. Zaszokowana, zachłysnęła się drinkiem. To nie mogło dziać się naprawdę...
- Wszystko w porządku, złotko? - zapytał nieco zniewieściały barman z wyraźną troską.
- Tak... chyba tak. Poproszę jeszcze raz to samo. Albo nie. Coś mocniejszego.
Jeżeli było coś, czego się nie spodziewała, to było właśnie to. Może po prostu jej się przywidziało? Szybko przechyliła szklankę, krzywiąc się, nieprzyzwyczajona do smaku alkoholu. W jednej chwili zamarzyła, by ta noc skończyła się jak najszybciej. Po prostu zamówiła kolejnego drinka i odpłynęła razem z rytmem muzyki...










2 komentarze:

  1. Scott? o.O czyżby Scott był gejem? szok! ej, ale pani Elena również nie ładnie się bawi z tymi narkotykami, kolega Mike nie byłby szczęśliwy. nie żebym popędzała, ale... pisz szybko nexta ;D
    pozdrawiam, redhead.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, nieźle namieszałaś :) Michael nie ucieszy się z narkotyków koleżanki, a ona pewnie nie będzie wiele pamiętała po tej imprezie....
    Cudowna część jak zawsze, czekam na ciąg dalszy - dodaj jak najszybciej!!!

    OdpowiedzUsuń