Much L.O.V.E.
Liberian_Girl
- Elen... Długo cię nie było. Dlaczego tak tutaj siedzisz? - zapytał, przecierając oczy.
- Jak to dlacz... dlaczego. Nie mogłam otworzyć tego cholernego zamka! Lepiej powiedz, co ty tu robisz?
- Oj, Castellano... Nieźle zabalowałaś, nie ma co. Pomyliłaś pokoje, ale to nic...
Nie przejmując się jej niechętnym podejściem do sprawy, z wielką ostrożnością pomógł jej stanąć na nogach i wciąż wspierając, wprowadził do środka. Dziewczyna w jednej chwili opadła na zaścielone łóżko i obdarzyła przyjaciela nieprzytomnym uśmiechem.
- W żżyciu nie zgadniesz, co dziś widziałam.
- Aż boję się pytać...
- Widziałam dzisiaj w klubie moje ex-narzeczonego liżącego się z innym pieprzonym pedałem. Zrrozumiałeś, co po...powiedziałam? Ten cholerny dupek zostawił mnie, dla jakiegoś innego pierdolonego odmieńca.
- Widziałaś Scotta?
- Nie wymawiaj przy mnie jego imienia - powiedziała z pełną powagą, po czym uśmiechając się promiennie, dodała - Ty to jednak jesteś Casanova, Mikey. Na moment zostawić cię samego i już ob... obszściskujjesz się z jakąś panną...
- Bredzisz, moja droga - powiedział, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, rozbawiony zmianami jej nastroju.
- Ja? Ooo nie... Nie wmówisz mi, że tą całą Tatiankę sobie wymyśliłam. Co to, to nie, Jackson.
Mężczyzna zabrał się przegotowanie wody w czajniku, wciąż uśmiechając się na myśl stanu, w jakim znajdowała się jego przyjaciółka, jednocześnie martwiąc się o to, co mówiła o swoim byłym chłopaku. Jeszcze nigdy nie widział jej pijanej i w zasadzie nie spodziewał się nigdy zobaczyć. Nie przeszkadzało mu, że obudziła go w środku pierwszej od dawna nocy, podczas której nie nękała go bezsenność. Cieszył się, że jest cała i zdrowa, chociaż co do tego drugiego w dniu jutrzejszym nie był do końca pewien.
- Wiesz Jackson, najchętniej skop... skopałabym tyłek tej twojej królewnie, za to co ci zrobiła - dziewczyna nie przestawała mówić, mimo iż przychodziło jej to z dużym trudem. - Jak można zostawić takiego śśś...wietnego faceta?
- Elen... Lepiej napij się trochę. Tylko uważaj, bo woda jest gorąca.
Usiadł obok niej i podał jej szklankę z parującym napojem. Mimo ogromnego zmęczenia wciąż się uśmiechała, patrząc na niego szklistymi oczyma. Jej miodowe włosy były w nieładzie, a długa do kolan, obcisła spódnica podwinęła się, odsłaniając jej uda. Mężczyzna okrył ją kołdrą, pod którą jeszcze niedawno odsypiał poprzednie noce, po czym otoczył ramieniem. Dziewczyna zawiesiła swój wzrok na jego głębokim spojrzeniu, by rozmarzyć się na chwilę. Oparła ciążącą jej głowę na jego klatce, oddychając miarowo.
- Kocham cię, Michael - szepnęła i odpłynęła w krainę sennych marzeń.
Szczerze mówiąc, cieszę się, że Scott okazał się takim, jakim jest i że Elena już na pewno nie będzie z nim w związku :D Pozostaje jeszcze tylko spławić Tatianke i sielanka może się zacząć :)
OdpowiedzUsuńha! wiedziałam, że chodzi o Scott'a. Elena pod wpływem? jakoś to mi do niej nie pasuje, to przecież taka grzeczna dziewczynka :D
OdpowiedzUsuńcóż, co do ostatnich słów Eleny... myślę, że to jest to co Mike chciał od niej usłyszeć już dawno :)
pozdrawiam, redhead.