sobota, 29 marca 2014

Just Good Friends_21

- Jackson, dałeś czadu! To było niesamowite!
Mężczyzna stał, ubrany w białą koszulę z czerwoną przepaską na ramieniu i czarne spodnie. Na jego posągowej twarzy lśniły kropelki potu, a gęste, kręcone włosy przylegały do szyi i czoła. Sączył sok jabłkowy z niewielkiego kartonika ze słomką. Po dwugodzinnym koncercie nareszcie czekał na niego moment relaksu. Gorący prysznic był dokładnie tym, czego potrzebował.
- Dziękuję, Elen. Staram się dawać z siebie wszystko. Nie masz może ochoty na sok?
- Nie, dzięki. Zepsułabym sobie smak po cynamonowej gumie. Ona jest genialna!
- Mówisz o tej gumie, która teraz spokojnie leży sobie w mojej torbie i czeka, aż będę miała na nią ochotę?
- Mówię raczej o tej, która jest w mojej kieszeni i nie zamierza wracać do twojej czarnej, strasznej torby. Chcesz, żeby biedaczka miała traumę? U mnie w brzuszku będzie jej o wiele lepiej - powiedziała, przeżuwając ją, specjalnie otwierając buzię.
- Czy ty właśnie komunikujesz mi, że zjadłaś całą moją ukochaną gumę? Nie podarowałbym ci tego, gdybym nie był aż tak zmęczony.
- I tak byś mnie nie dogonił. Za cienki jesteś w uszach.
- Ooo nie, Castellano! Nagrabiłaś sobie... Lepiej uciekaj...
Dziewczyna w jednym momencie rzuciła się biegiem i ukryła za szafką z kosmetykami. Michael stanął po drugiej stronie i próbował ją dopaść, choć nie mógł jej dosięgnąć. Wśród śmiechu i ogólnej radości dziewczyna ponownie spróbowała ucieczki. Biegnąc, zahaczyła o nogę stołu, przy którym jadała z przyjacielem tak wiele posiłków. Głuche tąpnięcie. Runęła na ziemię, a złośliwy, piekący ból rozrywał jej nogę. Z trudem uniosła się na rękach i spojrzała głęboką ranę. Wzdłuż piszczela spływała wąska stróżka ciemnoczerwonej cieczy, tworząc na podłodze krwawą kałużę. Dziewczyna, blada na twarzy, patrzyła na nią, jak zahipnotyzowana, nie mogąc wykonać choćby najdrobniejszego ruchu. Spostrzegła, że mężczyzna zbliża się do miejsca upadku, równie przerażony, jak ona. Przyklęknął przy niej i ze szczerym zmartwieniem zapytał:
- Elen, nic ci się nie stało?
Widzi, jak bierze swój ręcznik i zamierza przyłożyć go do krwawiącej rany. Natychmiast przebudza się z transu i odtrąca jego rękę, nie pozwalając zbliżyć się do rozciętej nogi. Michael patrzy na nią, zdziwiony jej nagłą reakcją.
- Nie dotykaj mnie - jej głos jest zimny i sprawia, że dreszcz przebiega jego ciało.
- Ale chciałem ci tylko pomóc... Pozwól mi chociaż posprzątać.
- Nie! Nie dotykaj ani mnie, ani krwi! Poradzę sobie.
Mężczyzna, z szeroko otwartymi oczami, podniósł się i niemo pomaszerował do łazienki. Zdjął z siebie spocone ubranie i zniknął w kabinie prysznica. Gorąca woda pieściła jego nagie ciało, zmywając z niego cały ból i trud występów, a także zawstydzenie i złość spowodowaną tym, co wydarzyło się przed chwilą. Dłońmi przetarł twarz, po czym wziął głęboki oddech starając się uspokoić galopujące myśli. Ona powoli podniosła się z podłogi, zatamowała cieknącą ciągle krew zostawionym przez przyjaciela ręcznikiem i zabrała się za sprzątanie. Nie była w stanie wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby Michael zrobił to za nią. Zbyt duże ryzyko. Być może nie powinna była na niego krzyczeć, lecz bała się, że może go skrzywdzić. Przeprosi go, ale jeszcze nie teraz. Teraz musi dokładnie oczyścić to miejsce...





2 komentarze:

  1. biedna Elena... jest chora, przykro. szkoda mi też Mike'a, bo raczej przyjaciele powinni mówić sobie o takich rzeczach...
    ależ nas przetrzymałaś w niepewności, dziewczyno :D prosimy o krótsze przerwy między rozdziałami, ponieważ łakniemy Twoich zacnych historii. :)
    buziaki i do następnego, redhead. ; *

    OdpowiedzUsuń