sobota, 3 maja 2014

Just Good Friends_30

Como la brisa
Tú voz me acaricia
Y pregunto por ti
Cuando amanece
Tú amor aparece
Y me hace féliz...

Łagodna bryza muskała jej twarz, gdy leżała na starym łóżku, w którym jako nastolatka marzyła o swoim przyszłym życiu. Nadmorski wiatr przeczesywał jej miodowe włosy, oczyszczając ją ze złej energii. To zabawne, że po tylu staraniach wróciła "na stare śmieci". Tacito drzemał smacznie na kolanach właścicielki, nic nie robiąc sobie z jej trosk. W końcu, to tylko szczeniak. Nie mógł zrozumieć, przez co musiała przechodzić i jak ciężko było jej pogodzić się z utratą jednej z najważniejszych osób. Herbata z odrobiną pomarańczy z domowego ogrodu, którą przyniósł ojciec, parowała teraz roznosząc przyjemny zapach po całej sypialni. Zawsze zadziwiało ją to, że gdy tylko budził ją koszmar, Papa pojawiał się z gorącym napojem, potrafiącym przegonić strach, uleczyć ciało i duszę. Także tego dnia, gdy na godzinę przed wschodem słońca przebudziła się zlana potem, drżącymi ustami szepcąc coś niezrozumiałego, pan Castellano stał tuż obok łóżka z białą filiżanką w dłoniach. Kiedy ponownie została sam na sam z własnymi myślami, sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Po długich minutach oczekiwań, pierwsze złoto-czerwone promienie zaczęły przebijać się przez pierzaste chmury, które tu w domu, w Hiszpanii, zawsze były bardziej puchate niż gdziekolwiek indziej.

Me conoces bien
Y sabes tambien
Que nadie te querra
Como yo
Tú me haces sentir
Deseos de vivir,
Junto a ti por siempre
Tú amor es mi suerte

Jeden łyk cudownie rozgrzewał jej ciało i pozwalał myślom przepływać swobodniej. W świetle dnia wszystkie szarości nocy zdawały się nabierać niesamowitych kolorów, nawet najbardziej depresyjne czernie zyskiwały jaśniejszych odcieni. Pragnąc wieczności, człowiek traci z oczu teraźniejszość, która niebacznie przepływa mu pomiędzy palcami. Kiedy poczuła, że szaro-niebieskie oczy powoli zasnuwa mgła bolesnych wspomnień, przywdziała jeden z najbardziej promiennych uśmiechów i pełna energii, zeszła, by przywitać się z ojcem. Ktoś kiedyś powiedział, że uśmiech potrafi ukryć ocean łez, lecz za nic nie potrafiła przypomnieć sobie, kto był autorem tych słów. Wiedziała jednak, że kimkolwiek był ów człowiek, znał życie od podszewki. Kuchnię wypełniał zapach smażonych jajek i dżemu mandarynkowego, który tak uwielbiała. Ucałowała ojca w policzek i usiadła przy stole już przygotowanym do wspólnego śniadania.


Tú voz me llama
Tú eres quien gana
En mi corazon
Porque me has dado
Algo sagrado
Con tú pasion

Radio kolejno wygrywało piosenki znane, lub te mniej popularne umilając poranną rozmowę. Stacja DeliCast przerwała nadawanie I Feel Good Jamesa Browna, by spiker o niewiarygodnie energicznym, jak na tę porę dnia, głosie mógł zapowiedzieć kolejny utwór. Kuchnię wypełniły dźwięki piosenki, którą znała doskonale. Sam Michael Jackson, łamaną hiszpańszczyzną wyśpiewywał I Just Can't Stop Loving You w jej ojczystym języku, odrobinę go przy tym kalecząc. W jednej chwili przestała słyszeć słowa ojca, całkowicie pozwalając melodii nią zawładnąć. Nie dbała, że słone łzy żłobiły w jej policzkach głębokie bruzdy, niewidoczne dla oczu, ale wrażliwej duszy. Płakała razem z każdym jego zdaniem wierząc, że lepsze jutro przeminęło bezpowrotnie. Usta drżały od niewypowiedzianych słów, a dłonie błądziły w nadziei uchwycenia czegoś, co nie pozwoliłoby jej runąć w tę przepaść. Serce pęknięte na pół, z raną ciągle krwawiącą, zaognianą przez cierń niezrozumienia, biło zbyt wolno, by pozwolić jej żyć normalnie. Kiedy wreszcie piosenka dobiegła końca, nawet nie usłyszała, jak pan Castellano odbiera dzwoniący od dłuższej chwili telefon.


Me conoces bien
Y sabes tambien
Que no puedo vivir sin tú amor
Y cuando no estas
No hay felicidad
Mi vida no es vida
Si tu te vas

- Princesa, dzwonił do ciebie jakiś młodzieniec. Przedstawił się jako Sebastian Vest i zapowiedział się z wizytą na dzisiejszy wieczór.
Potrwało to moment, zanim przy użyciu najgłębiej ukrytych pokładów silnej woli powróciła do świata żywych. Powoli docierał do niej sens słów wypowiedzianych przez ojca, jednak gdy nareszcie je zrozumiała, jej śliczna twarz poczerwieniała z irytacji. Nie miała zamiaru widzieć się teraz z nikim, zwłaszcza z jakimś facetem. Nie po tym, przez co przeszła tak niedawno.
- Papa, nie zamierzam się z nim widzieć! Proszę, zadzwoń do niego i przekonaj, żeby nie przychodził.
- Ale ten chłopiec brzmiał muy simpático... Jesteś pewna, Eleno?
- Dobrze, skoro nie chcesz z nim porozmawiać, sama to zrobię.
Pozostawiła na talerzu niedojedzone tosty i z filiżanką świeżo parzonej kawy opuściła ojca. Nie zamierzała pozwalać za siebie decydować, nawet jeśli Sebastian miał najlepsze intencje. Będąc już w swoim pokoju, wybrała numer widniejący na wizytówce, którą dostała od niego na ostatniej sesji zdjęciowej i wsłuchiwała się w sygnał połączenia.
- Halo?
- Sebastian? Z tej strony Elena Castellano. Dzwonię, żeby zapytać o powód twojej wizyty dziś wieczorem. Z tego co pamiętam, nie byliśmy umówieni - starała się mimo wszystko zachować spokój.
- Witaj, Elen. Pomyślałem, że może miałabyś ochotę wyskoczyć gdzieś na kolację. Przez przypadek usłyszałem, że jesteś w Hiszpanii i postanowiłem zadzwonić. Kręcimy tu akurat reklamówkę dla sieci sklepów odzieżowych.
- I mam uwierzyć, że to tylko przypadek? Masz mnie za głupią?
W tej samej chwili jej wzrok padł na dzisiejszą gazetę, którą widocznie podrzucił tu jej ojciec. Na pierwszej stronie spoglądało na nią zdjęcie kobiety, podpisanej jako Córka Króla Rock 'n' Rolla - Lisa Marie Presley. Kobieta, bezsprzecznie, była nieprzeciętnej urody, jednak wyraz nadąsania zdawał się nie znikać z jej twarzy. Tuż bok jej fotografii, wychodzącej z restauracji, zobaczyła skrywającego się za połami płaszcza, Michaela we własnej osobie. Przeleciała oczami artykuł i zdołała wywnioskować z niego, że ich spotkanie było czymś w rodzaju randki. Złośliwe ciepło ponownie rozeszło się po całym jej ciele.
- Właściwie to, czemu nie... Widzimy się o 19 i ani sekundy później, w porządku?
- Umowa stoi. Do zobaczenia, Bella.
- ¡Adiós, Sebastian!


Cambiaremos el mundo mañana
Cantaremos sobre lo que fue
Y diremos adios a la tristeza
Es mi vida y
Quiero estar junto a ti


Odrobinę mocniejszy makijaż powinien zatuszować kilka przepłakanych nocy, a czarna sukienka, ku jej własnemu zaskoczeniu, niemal idealnie układała się na jej ciele. Spojrzała na zegarek. Wskazówki były już blisko godziny spotkania, gdy z dołu dobiegł ją dzwonek do drzwi. Punktualny do bólu. Nie spiesząc się zbytnio, zapięła wokół kostki pasek jej ulubionych, czarnych szpilek i tak przygotowana, zeszła na dół. Tam, pogrążony grzecznościowej w rozmowie z jej ojcem, czekał młody mężczyzna w grafitowym garniturze. 
- Eleno... Wyglądasz cudownie - powiedział, całując jej dłoń.
- Dziękuję, Sebastian. Możemy już iść?
- Oczywiście. Miło było mi pana poznać, panie Castellano.
- I wzajemnie, chłopcze. Bawcie cię dobrze - ojciec musnął ustami czoło dziewczyny i uśmiechnął się dobrotliwie.
Kiedy wychodzili, radio wciąż było włączone, a ostatnim dźwiękiem, który usłyszała przed wyjściem, były słowa:

Pues todo mi amor eres tú...






2 komentarze:

  1. Opowiadanie świetne i genialnie napisane, ale kocham szczęśliwe zakończenia, więc prooszę , nie rozdzielaj Mika i Elen. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też bym chciała,żeby oni byli razem, ale ten tytuł opowiadania...oby on niczego nie sugerował.

    OdpowiedzUsuń