sobota, 10 maja 2014

Just Good Friends_32

- To świetnie, że znów będziemy mogli pracować razem, nie sądzisz? - zapytał, mieszając kawę, w której stopniowo rozpuszczały się trzy łyżeczki cukru.
- Jasne, będzie miło. I proszę cię, Sebastian, nie przesadzaj ze słodzeniem. Gdzieś w szafce powinna być stewia, daj mi chwilę...
- Elen, jakoś nie wierzę w te naturalne odpowiedniki. Najwyżej umrę wcześniej, niż się spodziewam, a nie przewiduję dla siebie długiego życia.
- Dupek! - warknęła, szturchając go w ramię. 
- Ładnie to tak? Nie mów tylko, że chciałabyś spędzić ze mną resztę swoich dni, jeśli nie chcesz zaraz dzwonić to lekarza, żeby podpisał akt zgonu.
- Ty i ten twój czarny humor. Idź do diabła!
- Jeszcze się przestraszy, że konkurencja przyszła, żeby go wygryźć ze stołka. Wolę zostać tu z tobą, w naszym wspólnym piekiełku.
- To, że sypiasz tu od czasu do czasu i codziennie rano wypijasz moją kawę, nie znaczy, że cokolwiek tutaj jest wspólne. To moje mieszkanie, Vest. Nie zapominaj się.
- A więc pozwól mi teraz spłonąć w ogniu piekielnym, za bluźnierstwa, które ośmieliłem się wypowiadać w twoim mieszkaniu.
- Należałoby ci się - powiedziała, na dłuższy moment przylgnąwszy do jego ust. - Dupek do kwadratu.
Zostawiła go, by samej zniknąć w niewielkiej garderobie wypełnionej taką ilością ubrań, jakiej mogłaby jej pozazdrościć niejedna księżniczka z disneyowskich bajek. Po szybkim przejrzeniu rzeczy, zdecydowała się na krótką jeansową kurtkę założoną na biały t-shirt, w połączeniu z krótkimi spodenkami. Mogła pozwolić sobie na takie szaleństwa tylko dlatego, że termometr na tarasie jej mieszkania wskazywał 25 stopni, a słońce przyjemnie przebijało się przez pierzaste chmurki. Dłonią przeczesała sięgające do połowy pleców włosy i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Ciężko było jej uwierzyć w to, że jeszcze niespełna pół roku temu jej życie wyglądało zupełnie inaczej. Wspomnienie przyjaciela, tak usilnie odsuwane,  przeszyło chłodem coś w jej klatce piersiowej, o czym, zdawało się, dawno już zapomniała. Mgła zasnuła jej spojrzenie, wystarczająco, by straciła z oczu miejsce, w którym się znajdowała. Na szczęście, wystarczyło kilka energicznych mrugnięć powiekami, aby łzy zniknęły, nie czyniąc szkody jej urodzie. Sięgnęła jeszcze po zegarek i zapięła go na lewym przegubie, po czym wróciła do, wciąż wypełnionej aromatem kawy, kuchni. 
- Moja droga Persefono, czy możemy opuścić już twoje podziemne królestwo?
- Uważaj, żebyś nie skończył jak Orfeusz.
- Gdybyś była Eurydyką, może i bym się odwrócił, ale w takiej sytuacji...
- Zbieraj się Vest, jeśli nie chcesz prosić makijażystek o przypudrowanie sińców pod oczami. I gwarantuję ci, że ich powodem nie będzie niewyspanie.
- Nie denerwuj się tak, księżniczko. Chyba zapomniałaś, że jedziemy moim autem. To jak, buziak na zgodę?
Dziewczyna, z udawaną niechęcią, przysunęła się do niego i pocałowała. Pachniał mocnymi perfumami, ale ona nie potrafiła przypomnieć sobie ich nazwy. Pamiętała tylko jedną markę męskich perfum... Black Orchid Toma Forda. Znów to zimno rozchodzące się po całym ciele. Mimo próby opanowania się, zadrżała.
- Zimno ci, Elen?
- Troszeczkę...
- Tak sobie ostatnio myślałem, że jeszcze w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny, jak ty. I miałem rację. Nie znam żadnej, która marzłaby przy 25 stopniach - uśmiechnął się, otulając ją ramieniem.








2 komentarze:

  1. Hej chciałam cie zaprosić na mojego bloga http://the-girl-is-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń