wtorek, 13 maja 2014

Just Good Friends_33

- Co dokładnie powiedział ci Brian? - zapytał, szarmancko otwierając przed nią drzwi auta.
- To, co już wiesz. Za dwadzieścia minut mam pojawić się na castingu do krótkiego filmu muzycznego, którego autorem będzie znany artysta. Nie mógł mi powiedzieć, o kogo chodzi, bo to podobno zbyt ważna osobistość, żeby byle jaka dziewczyna mogła dostać się na to przesłuchanie. Marudził mi przez pół godziny, jak to musiał się napocić, żeby załatwić mi wejście.
- Ciągle nie pojmuję, dlaczego mówisz krótki film muzyczny, zamiast zwyczajnie nazwać to teledyskiem.
Pewny siebie, wjechał na autostradę, przyspieszając odrobinę. W pełni skupiony, pozwalał sobie od czasu do czasu zerknąć na kobietę siedząca obok. Pełne usta błyszczały lekko od jakiegoś kosmetyku, którego nie był w stanie zidentyfikować. Szaro-niebieskie oczy utkwione były w jednym punkcie, dla niego niewidocznym, gdzieś poza oknem. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale zupełnie nie potrafił się powstrzymać. Na krótki moment puścił kierownicę, a samochód natychmiast zjechał na przeciwległy pas. Siła odśrodkowa sprawiła, że dziewczyna wpadła mu w ramiona.
- Cholera, Sebastian! Pilnuj drogi!
- Chciałem sprawdzić, czy na mnie lecisz. No i miałem rację, aż cię korci, żeby się do mnie przytulić, Castellano.
- Możesz o tym co najwyżej pomarzyć. Zresztą nieważne. Daleko jeszcze? Na pewno nie zdążymy.
- O co chcesz się założyć? - powiedział, z szelmowskim uśmiechem na twarzy, którego ona nie dostrzegła.
- O cokolwiek.
- W takim razie, jeśli zdążymy, po powrocie do domu robisz mi kolację.
- Umowa stoi - potwierdziła, nie zauważając, że samochód stopniowo zwalnia.
- Szykuj już fartuszek, kochanie. Jesteśmy na miejscu.
Wysiadła z auta trzaskając drzwiami.

*

Termometr w sali przesłuchań wskazywał 20 stopni, ale Michaela, raz po raz, przechodziły dreszcze. Wciąż tęsknił za gorącymi piaskami Dominikany, jednak nareszcie przyszedł czas, by poważniej wziąć się za promocję płyty, nad którą prace dobiegały już końca. Po miesiącu miodowym czuł się wypoczęty, pełen energii i gotów do podejmowania decyzji. Po jego prawej stronie siedział reżyser Wayne Isham, natomiast po lewej Rob Hoffman - producent muzyczny, którzy w tej sytuacji służyli mu pomocą i radą. Podczas, gdy jego towarzysze wymieniali uwagi dotyczące poprzednich kandydatek, mężczyzna na chwilę zdjął nieodłączną fedorę, by przeczesać dłonią krótkie włosy. Lisa upierała się dość długo, żeby obciął swoje loki, lecz on wciąż nie był przekonany do nowej fryzury. Poprawił pasma opadające mu na oczy i ponownie założył kapelusz, starając się dyskomfort nadrobić uśmiechem. Myślami powrócił do przesłuchań i problemu, który musieli rozwiązać. Widzieli już piętnaście modelek, jednak żadna nie wpisywała się w rolę partnerki Króla Popu w krótkometrażowym filmie, który zamierzali nakręcić. Dziewczyna w video do You Are Not Alone musiała być delikatna, kobieca i... No właśnie. I tutaj pojawiał się problem. Michael odrzucił każdą z poprzednich kandydatek, ponieważ nie miała tego czegoś.
- Mike, cholera, powiedz mi, co z nimi wszystkimi było nie tak? Wszystkie piękne, młode, otwarte - zapytał wreszcie Rob.
- Sam nie wiem... Po prostu... Jestem pewien, że kiedy pojawi się ta właściwa, będę wiedział.
- A co to, komedia romantyczna? Szukasz miłości, czy panienki do klipu!
- Zejdź z niego - zwrócił mu uwagę Wayne. - Mike, zaraz tu wejdzie kolejna modelka. Skoncentruj się, w porządku?
Mężczyzna mruknął tylko na potwierdzenie i oparł głowę na dłoni. Jeden z jego towarzyszy gestem wskazał asystentce, by wprowadziła następną dziewczynę. W powietrzu dawało się wyczuć silny, kwiatowy zapach perfum, charakterystyczny tylko dla Jacksona. Wentylator miarowo huczał, jakby wbrew rytmowi nadawanemu przez instrumenty w piosence Just Good Friends, którą ktoś puścił w tle. Irytowało go, że przy każdej okazji grali jego utwory. Westchnął, postanawiając pozostawić to bez komentarza. Do klimatyzowanej sali weszła zgrabna blondynka, a jej twarz częściowo przysłaniały opadające pasma złotawych włosów. Jej ruchy od początku wydały mu się jakieś znajome... Dziewczyna wetknęła kosmyki za ucho i stanęła przed nimi, z nieumiejętnie ukrywanym zdziwieniem, malującym się na jej twarzy.
- Elena...?
Z trudem przełknął ślinę. Był pewien, że się nie myli, jednak nie potrafił uwierzyć w to, że ją widzi.. Zwyczajnie, jak gdyby nic pomiędzy nimi się nie wydarzyło... Widział strach w jej oczach. Gdyby patrzył uważniej, zrozumiałby, że są one lustrem dla jego spojrzenia. Minęło tyle czasu. Zmieniła się, bezsprzecznie. Zeszczuplała jeszcze bardziej, kości policzkowe uwydatniły się, a twarz, dotąd pogodna, zyskała innego, nieznanego mu wyrazu.
- Przedstaw się nam.
- Nazywam się Elena Castellano, mam 26 lat. Pochodzę z Santa Cruz de Tenerife na Wyspach Kanaryjskich - mówiła spokojnym, matowym głosem, nie odrywając wzroku od Michaela. - Pracuję w zawodzie modelki od sześciu lat.
- Świetnie. Teraz nasz fotograf zrobi ci kilka zdjęć.
- I co o niej sądzisz, Mike? - szeptem zapytał Rob.
- Jest... w porządku.
Co więcej mógłby powiedzieć? Postanowił nie zdradzać współpracownikom, że już wcześniej poznał tę dziewczynę. Patrzył, jak zahipnotyzowany na Elenę pozującą przed obiektywem i widział, że była spięta. To nie pierwszy raz, kiedy obserwował ją podczas pracy, jednak tym razem chyba nie potrafiła zachować pełnego profesjonalizmu. Uniósł prawy kącik ust w pojednawczym uśmiechu, co niemal natychmiast zauważył reżyser.
- Po twojej minie wnioskuję, że chyba mamy już zwyciężczynię.
- Słucham? Uhm... Tak. Myślę, że tak. Przepraszam was na moment.
Nie czekając na ich odpowiedź, ruszył w kierunku znikającej w garderobie kobiety. Większość kandydatek już odrzucili, więc nieliczna grupa czekała pod drzwiami sali, pozostawiając przebieralnię zupełnie opustoszałą. Patrzył, jak kaszmirowa bluzka delikatnie zsuwała się z jej gładkich ramion, gdy na plecach pozostał widoczny tylko wąski pasek biustonosza. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, mimo iż czuł, że policzki płoną mu ze wstydu. Błagam, tylko się nie odwracaj, myślał w duchu, kiedy zakładała biały t-shirt z podobizną Johna Lennona na przedzie. Lśniące włosy, splecione na czas sesji w ciasny kok, rozpuściła tak, że swobodnie układały się w łagodne fale. Musiała poczuć na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła się, a ich oczy spotkały się po raz kolejny.
- Michael...
- Eleno... Tak mi przykro. Nie powinienem był...
- Przestań. To jest przeszłość, a jej żadne z nas nie może już zmienić - powiedziała, niekryjącym smutku głosem.
- Wiem, ale to co zrobiłem, było okropne. Pozwoliłem ci odejść z tak błahego powodu.
- Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że cię okłamywałam, a kłamstwo nigdy nie jest błahe. Zwłaszcza, gdy skierowane jest przeciw osobie, którą się kocha...
Blade policzki zaróżowiły się nieznacznie, a ręce splecione na piersiach stanowiły najlepszy dowód na to, że wciąż czuła się niepewnie. Oczy mężczyzny błyszczały jak przejrzysta tafla jeziora, w której bezchmurną nocą przegląda się księżyc. Uśmiechał się lekko, mając nadzieję, że się nie przesłyszał.
- Przepraszam cię, ale chyba powinnam już iść. A, zapomniałabym. Gratulacje... - dodała, spoglądając na błyszczący krążek na jego serdecznym palcu.
Spostrzegawcza i błyskotliwa jak zawsze. Wiadro lodowatej wody, które wylała mu na głowę przez te słowa, ostudziło jego nadzieje. Był żonaty i nic nie można było z tym zrobić. A nawet jeśli, nie sądził, by Elena chciała od niego czegoś więcej, niż przebaczenia, które i tak otrzymała już dawno.  Patrzył, jak odchodzi, po raz kolejny pozostawiając po sobie jedynie zimną pustkę i bolesne wspomnienia. Tym razem też miał pozwolić jej zniknąć ze swojego życia? Nie mógł się na to zgodzić. Chwycił ją za przegub i powiedział podniesionym głosem:
- Zaczekaj! Dlaczego znów uciekasz? Zawsze myślałem, że to ja boję się konfrontacji z problemami, ale ty nie jesteś lepsza.
- Po prostu zostaw mnie w spokoju. Wiem, że wszystko zepsułam, ale nie chcę żyć z wiecznym poczuciem winy.
- Więc chcesz zaprzepaścić to, co między nami było? Elen, ja wciąż cię... kocham.
- Ty masz żonę! Cieszę się, że znalazłeś szczęście i nie pozwolę ci go przekreślić jednym ruchem.
- Proszę cię, odwiedź mnie dzisiaj. Lisa wyjechała do Monako. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Przykro mi, Michael...
Patrzył, jak znika, nie śmiejąc powtórnie zawołać jej imienia.










2 komentarze:

  1. Cześć :)
    Dopiero zaczęłam czytać i jestem trochę nieogarnięta. Pewnie to dlatego, że zaczęłam czytać od tego właśnie rozdziału :)
    Dobra, nie ważne.
    Zastanawiam się jakim mogę posługiwać się słownictwem, bo nie wiem czy lubisz jak ktoś bluźni. Dlatego napiszę, że było ee... do głowy nie przychodzi mi żaden przymiotnik.
    Napiszę tak:
    Od początku bardzo spodobały mi się Twoje opowiadania.
    Są po prostu świetne.
    To jak piszesz...jestem po prostu pod wrażeniem.
    Czytałam również poprzednie opowiadania. Te starsze, dopiero teraz z tymi nowszymi nie jest zbytnio zapoznana, ale postaram się nadrobić.
    Tak, wiem moje komentarze są głupie. Takie bezsensu i chaotyczne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. człowieku, nie pozwól jej odejść, nie pozwól...
    czekam na następne.
    buziaki, redhead.

    OdpowiedzUsuń