wtorek, 20 maja 2014

Just Good Friends_35

Ta gala nie różniła się niczym od poprzednich, na które był zapraszany. Paparazzi czekali przed wejściem na kolejne sławy prezentujące najnowsze kreacje na czerwonym dywanie, podczas gdy on backstage'u zjawił się, wchodząc bocznym wejściem, jak zwykle starając się w każdy możliwy sposób chronić swoją prywatność. Jego żona siedziała tuż przed sceną, czekając by do niej dołączył. Tylko miejsce obok niej pozostało niezajęte. Kilka siedzeń dalej, występy podziwiała jego siostra, Janet. Tamtego wieczoru miał wystąpić z premierowym układem do Dangerous, jednak zupełnie nie czuł się przygotowany. Wiedział, że przez ostatni tydzień, który przecież jest najważniejszy, nie trenował wystarczająco sumiennie. Podczas gdy Lisa załatwiała sobie nowy kontrakt w pięknym Monako, on przeżywał najszczęśliwsze chwile swojego życia z idealną kobietą u boku. Elena była tak cudowna, tak bardzo piękna, tak bardzo perfekcyjna... Tak bardzo jego. Nie dbał o nic innego, byleby mieć ją przy sobie do końca swoich dni. Po sześciu dniach rozstali się z obietnicą wspólnej przyszłości zamkniętą w ostatnim pocałunku. Kiedy jego żona wróciła z podróży, promieniała. Zniknęła dawna podejrzliwość, głęboki smutek odbijający się w jej oczach. Była piękniejsza niż kiedykolwiek, z kochającym spojrzeniem utkwionym w jego osobie. Dopiero w takiej chwili zrozumiał, co oznaczają prawdziwe wyrzuty sumienia i jak ciężko wytrzymać z samym sobą, wiedząc, że zraniło się kogoś, kogo się kocha. Tego samego dnia, tuż po kolacji, którą nareszcie zjedli wspólnie, kobieta zwróciła się do do niego, nie bez troski brzmiącej w jej głosie.
- Michael, jesteś jakiś przygnębiony... Nie cieszysz się z mojego powrotu?
- Oczywiście, że się cieszę - powiedział, posyłając jej słaby uśmiech. - Po prostu trochę denerwuję się przed jutrzejszą galą.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Kto jak kto, ale ty, kochanie, nie masz powodu do nerwów. Na pewno jesteś świetnie przygotowany.
- Uhm...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć i właściwie to miałam zamiar zrobić to już wcześniej, ale to nie była rozmowa na telefon. Rilley i Ben są teraz u Danny'ego, ale mają wrócić tu pojutrze...
- I to jest ta niecierpiąca zwłoki wiadomość? Przecież wspominałaś mi już o tym wcześniej. I jeżeli o to ci chodzi, to oczywiście cieszę się, że wracają.
- Nie w tym rzecz, Mike. Co byś powiedział na dziecko..? - zapytała z niewinnym uśmiechem.
- Nie bardzo rozumiem...
- Michael, jestem w ciąży. To piąty tydzień.
Mężczyzna patrzył na  nią nierozumiejącymi oczyma. Czuł, jakby w jednej chwili piorun uderzył w niego z całą swoją siłą i sparaliżował tak, by nie mógł wydobyć z siebie choćby jednego słowa. Od zawsze pragnął dziecka i Lisa wreszcie zamierzała mu je dać. Po jego policzkach spływały zimne łzy, które stopniowo moczyły bluzkę żony, w którą się wtulił. Nie mógł jej teraz porzucić. Ta kobieta powije mu potomka, ślicznego dzidziusia będącego ucieleśnieniem jego marzeń.
- Skarbie... nie płacz. Cieszysz się?
Nie odpowiedział. Uniósł ją wysoko i zakręcił w powietrzu, wciąż płacząc. Teraz nie liczył się nikt oprócz niej...
- Mike, pozwolisz, że pójdę wziąć prysznic? Jestem trochę zmęczona i chyba położę się wcześniej.
- Oczywiście... Pomogę ci.
- Daj spokój. Mogę się jeszcze ruszać - powiedziała ze śmiechem, całując go w usta. - Dam sobie radę. Widzimy się w sypialni.
Mężczyzna odpowiedział jej uśmiechem, po czym pobiegł na górę, by wreszcie rzucić się na małżeńskie łoże i powoli przyswoić szczęśliwe nowiny. Postanowił, że zaczeka tu na Lisę i jeszcze raz podziękuje jej za ten dar, który nosi pod sercem, a który czyni go najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Patrzył na zdjęcie z gali, gdzie po raz pierwszy publicznie pocałował swoją żonę. Stało ono, oprawione w ramkę, na szafce nocnej tak, by mógł na nie spoglądać za każdym razem, gdyby zatęsknił za jej bliskością. Rozkoszując się tym widokiem powoli, niemal niezauważalnie odpływał do krainy snów. Czekał na ukochaną, ale ona nie zjawiła się tej nocy w ich wspólnej sypialni...
- Michael, niedługo wchodzisz - do porządku przywołał go głos reżysera.
Musiał odsunąć od siebie wspomnienia wczorajszego dnia i pozwolić muzyce sobą kierować. Tylko dlaczego Lisa spała w pokoju gościnnym? I dlaczego od rana zachowywała się tak dziwnie? Była mocno przygnębiona, niewiele mówiła... Pewnie to wahania nastrojów, typowe dla kobiet w ciąży. Później na pewno jej się poprawi. Obiecał sobie, że przy wykonaniu You Are Not Alone, pokaże jej, że jest dla niego najważniejsza. Wyszedł na scenę, by wykonać pierwszy utwór tego wieczoru, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo się mylił...

http://www.youtube.com/watch?v=82dchp0U-gA




2 komentarze:

  1. O rany o co znowu chodzi tej głupiej Lisie? Mam nadzieję, że ona sobie pójdzie i zostawi Mikiemu dziecko haha :) Taki trochę drastyczny scenariusz, ale słowo Lisa przyprawia mnie o mdłości... Pozdrawiam, ściskam Cię mocno i pisz jak najszybciej nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać!
    PS Dałoby radę jakoś wyłączyć tę weryfikację obrazkową? Z góry dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. coś czuję, że Lisa Marie coś nawywijała, przyszło mi do głowy, że może to dziecko nie jest Michaela, hę? ;D
    czas pokaże, a tymczasem czekam na kolejny rozdział.
    pozdrowienia i dużo słońca, redhead. ;*

    OdpowiedzUsuń