środa, 11 czerwca 2014

Just Good Friends_40

W pokoju dziecinnym słychać już było tylko ciche, senne oddechy dwójki pociech jego żony, kiedy gasił ich nocną lampkę. Z przyjemnością spędzał wieczory na czytaniu bajek i opowiadaniu historii, które maluchy tak uwielbiały. Lisa w tym czasie miała chwilę dla siebie, którą poświęcała na pracę nad swoim pierwszym albumem. Kiedy tak w ciemności zastanawiał się na tym, jak bardzo w ostatnim czasie zmieniło się jego życie, doszedł do wniosku, iż nareszcie ma to, o czym zawsze marzył. Piękna i kochająca żona trwała u jego boku, pomimo błędów, które zdążył popełnić, a dwójka aniołków spała teraz smacznie, unosząc lekko kąciki ust. Rodzina. Dopełnieniem tego idealnego świata byłby potomek. Krew z krwi, kość z kości, jego pierworodny, nigdy nienarodzony... Nie zapomnę o tobie Charlie, chociaż Ty nie będziesz mnie pamiętał. Nigdy usłyszę Twojego śmiechu, chociaż czasem nocą on rozbrzmiewa gdzieś w mojej głowie. Nigdy nie zobaczę Twoich oczu patrzących na mnie z podziwem i miłością, chociaż jestem pewien, że widzę je w spojrzeniu twojego przyrodniego rodzeństwa. Nigdy nie zobaczę, jak stawiasz swoje pierwsze kroki i nie będę mógł Ci pomóc, gdy upadniesz. Jedynym, co mogę zrobić, jest powiedzenie Ci jak bardzo Cię kocham i wierzę, że to usłyszysz. Otarł wierzchem dłoni wilgotne od łez policzki, poprawił kołdry śpiących dzieci i wyszedł na korytarz. Jednak nie wszystko w tym nowym życiu było perfekcyjne. Odkąd Lisa wróciła ze szpitala, wszystko się zmieniło, mimo że nie łatwo było dostrzec te różnice. Przedtem zawsze zasypiała w jego ramionach, spokojna i pewna, ze świadomością tego, iż jest kochana. Teraz odwrócona plecami, zimna, zlękniona jego dotyku i głosu coraz bardziej się od niego izoluje. Czy tak powinno wyglądać szczęśliwe małżeństwo? Gdzie fajerwerki? Gdzie wspólne wieczory przy winie, filmach i rozmowy do białego rana? Gdzie miłosne uniesienia, zapierające dech w piersiach pocałunki i bliskość, której nigdy nie brakowało? Pociągnął za klamkę domowego studia nagraniowego, w którym pracowała jego żona.
- Lise, kładziesz się już?
- Nie, przyjdę do ciebie później. Mam tu jeszcze trochę pracy.
Westchnął. Kolejna, możliwe, że samotnie spędzona, noc w pokoju pełnym niedopowiedzeń, żalu i zduszonych emocji. Zniknął za drzwiami małżeńskiej sypialni z twardym postanowieniem zaśnięcia tej nocy bez środka przeciwbólowego. Ale teraz bolał go nie tylko kręgosłup... Bolało go też serce, które nie potrafiło zapomnieć o niespełnionych marzeniach. Tabletka popita kilkoma łykami wody pozwoli uśmierzyć ból fizyczny i pozwoli w spokoju przeżywać ponownie katusze samotności. Jednak można pozostać samotnym, nawet w tłumie. Powieki łagodnie opadły, pozwalając mu zapaść słodką drzemkę, z której obudziło go dopiero ciche skrzypnięcie drzwi. Nie wiedział, ile spał, ale zdawał sobie sprawę, że musiało być już dosyć późno. Żona usiadła obok na małżeńskim łóżku i spojrzała na niego tak, jak nie chciał, by kiedykolwiek na niego patrzyła.
- Coś się stało, Lise? - zapytał, przezwyciężając swój strach przed usłyszeniem odpowiedzi.
- Długo nad tym myślałam, Michael. To się nie uda.
- Co się nie uda?
- Nasze małżeństwo... Ja... nie potrafię ci znowu zaufać. Jutro rano spakuję swoje rzeczy i przeprowadzę się z dziećmi do mojej matki. Proszę, nie zatrzymuj nas.
- Jak mam was nie zatrzymywać? Jesteście wszystkim, co mam. Liso, przecież możemy spróbować jeszcze raz... Ja cię kocham.
Nie powstrzymywał spływających po jego policzkach łez. Zbyt wiele miał do stracenia, by zajmować się taką błahostką. Dłoń Lisy powędrowała do jego twarzy i troskliwie otarła słone krople.
- Michael, to już jest koniec. Też cię kocham, ale nie jestem w stanie żyć z kimś, kto zranił moje uczucia. Próbowałam, ale nie potrafię...
Podniosła się i ostatnim spojrzeniem pożegnała mężczyznę jej życia. Pokój znów wypełniła pustka, tym razem jednak bardziej zimna i przenikliwa. Boże, jeśli jeszcze o mnie pamiętasz, spraw, proszę. by odnalazła to, czego ja nie umiałem jej dać...

*


- Dziękuję, Carrie, że wyciągnęłaś mnie z domu. Czuję się o niebo lepiej.
- Nie ma sprawy, Elen. W końcu od czego ma się przyjaciół. Ale jesteś pewna, że chcesz teraz zostać sama?
- Jasne, jest już dobrze. Do zobaczenia...
Pożegnały się całusami w policzki i pozwoliły, by drzwi rozdzieliły je na resztę dnia. Castellano odetchnęła z ulgą. Nareszcie mogła odłożyć na półkę żarty, którymi raczyła przyjaciółkę przez całe popołudnie i ściągnąć z twarzy przyklejony uśmiech. Ostatnią rzeczą, której chciała było oszukiwanie koleżanki, jednak nie mogła pozwolić, by jej dzisiejsze plany wyszły na jaw. Wszystko dokładnie sobie przemyślała, wiedziała, że nie ma wyboru. Mogła to zrobić bezboleśnie, życie wystarczająco ją zraniło, jednak chciała, by bolało. Chciała, żeby w bólu rozpłynęło się cierpienie i zalało złamane serce, aż do jego zatrzymania. Jeśli wolał tę całą Lisę Marie, w porządku. Nie stanie więcej na drodze do jego szczęścia. Usunie się w cień, jak przeszkoda, którą należy zlikwidować w pierwszej kolejności. Z barku w salonie wyciągnęła butelkę szkockiej, trzymanej na wyjątkową okazję. Pociągnęła kilka łyków i przeanalizowała wszystko jeszcze raz. Metaliczny dźwięk noża wyjmowanego z szafki rozszedł się echem po mieszkaniu. Zrobi to. Zrobi to szybko, mając przed oczami jego uśmiech - jedyną rzecz, jaka dawała jej radość. Przyłożyła ostrze do nadgarstka i kilkoma krótkimi ruchami sprawiła, że jej przedramię zarumieniło się strużkami krwi. Powoli odpływała w senną krainę, z której już nigdy miała nie powrócić...







3 komentarze:

  1. Dobra, niby nie czytam, ale czytam. XD
    Dlaczego? No, dlaczego? Przecież kurde, mogła sobie ułożyć życie, a nie.

    I jeszcze Lise zostawiła Mike :((((
    A ja jeszcze jestem sama smutna i jeszcze rozdział tak smutny :((((
    Normalnie, tylko siedzieć i płakać...
    Wild horses couldn't drag me away... Ech. Jeszcze słucham takich piosenek...
    Dobra, rozdział jest świetny i smutny.
    Nadal smutno mi i piosenek zachciało śpiewać się. And I know there'll be no more tears in Heaven.

    Naprawdę, ŚWIETNY ROZDZIAŁ
    Wiesz, Twój blog był pierwszym jaki w ogóle zaczęłam czytać i to dzięki Twoim opowiadaniom zaczęłam pisać własne :)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja Cię normalnie kobieto zabiję! Proszę, proszę niech to wszystko zakończy się happy endem <3 Biedny Michael :( Lisy nie znosiłam od początku... A Elena... Elena nie może się zabić :( Proszę, niech jej się nie uda odebrać sobie życia i potem niech stworzy z Mikiem szczęśliwy związek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, coraz więcej się dzieje...
    ciekawe co z tym listem, który został zabrany Elenie ;D
    pozdrawiam, redhead.

    OdpowiedzUsuń