niedziela, 19 października 2014

Lie To Me In A Whisper_19

Minęła dłuższa chwila, zanim zdecydowała się wybrać jego numer. Potrzebne były trzy krótkie sygnały, by ktoś po drugiej stronie wreszcie odebrał.
- Halo? - rozpoznała głos ochroniarza.
- Dzień dobry. Czy mogę rozmawiać z Michaelem?
Głos odrobinę jej drżał, jednak starała się to jakoś zatuszować. Bill nie brzmiał zbyt entuzjastycznie, co tylko ponownie podkopało jej pewność siebie.
- Przepraszam, ale czy mogę wiedzieć, kto mówi?
- Misza.
Długa cisza, jaka zapanowała po jej słowach nie wróżyła nic dobrego. Prawdę powiedziawszy, była pewna, że za chwilę usłyszy dźwięk przerywanego połączenia i straci swoją jedyną szansę na rozmowę ze swoim aniołem stróżem. Jednak, po około pół minuty dotarło do niej, kto chwilę później odezwał się po drugiej stronie aparatu.
- Jak się masz, Miszka?
- W porządku, dziękuję... A jak ty się czujesz?
- Całkiem nieźle. Niczego ci tam nie brakuje?
Wyraźnie słyszała, że to "całkiem nieźle", było tylko wymówką osoby, która nie chciała wracać do tego, co w życiu bolało ją najbardziej. Nie była głupia. Mimo że niewiele wychodziła, ponieważ bała się, że goryle Triscedora jakimś cudem mogliby wyniuchać, gdzie się ukryła, jednak widziała nagłówki gazet, które od czasu jej wyjazdu nie mówiły o niczym innym. 'Jacko - pedofil', 'Ile dzieci jeszcze skrzywdził?', 'Znienawidzony Król'. Trudno było czytać te fałszywe oskarżenia i patrzeć na twarz człowieka, który zrobił dla niej tak wiele, za co teraz musi płacić zbyt wysoką cenę. Widziała w wieczornym dzienniku krążące nad Neverlandem helikoptery stacji telewizyjnych, które za nic w świecie nie zamierzały dać spokoju mieszkającym tam ludziom. Kiedy dowiedziała się o pierwszych zarzutach wysuniętych przeciwko Michaelowi, miała ochotę zrzucić się z drugiego piętra uroczego bungalowu przy Pensacola Beach, w którym pozwolił jej się zatrzymać. Nie spodziewała się, iż mimo braku dowodów, sprawa przyjmie tak poważny obrót. Niejednokrotnie miała ochotę skończyć swoje życie po tym, jak zniszczyła je swojemu jedynemu przyjacielowi, ale później zrozumiała, że to w żaden sposób by mu to nie pomogło. Pozostawały tylko regularne telefony, by przypomnieć mu, iż w tak trudnym momencie nie pozostał sam i może na nią liczyć. Tylko czy zechce przyjąć pomoc?
- Dziękuję. Mam wszystko... Michael, nawet nie wiesz, jak mi przykro z powodu tego, co teraz się dzieje. Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Gdyby nie Triscedor, ja bym nigdy...
- Ciii... - wyszeptał, przy czym dało się usłyszeć krótkie pociągnięcie nosem, jakby dopiero co przestał płakać. - Wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. Nie bój się, nic mi nie zrobią. Nie mają żadnych dowodów. Jestem czysty jak łza, a za niewinność nie idzie się do więzienia.
- Michael, ale ja...
- Miszka, posłuchaj mnie teraz uważnie. Jutro o dziewiątej rano masz samolot do Europy, do Francji. Zamieszkasz w Lyonie. Tam Triscedor na pewno nie będzie cię szukał. O mnie się nie martw, nigdy mnie nie złamią. Nie słuchaj tych bredni, które wypisują w brukowcach, bo nie znajdziesz tam nawet ziarna prawdy, słyszysz? Wierzę, że sprawiedliwość zwycięży, bo Bóg zna prawdę i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Nie dzwoń do mnie. Kiedy będzie już spokojnie, ja zatelefonuję i wtedy porozmawiamy, dobrze?
- W porządku, ale...
- Bez wymówek. Już niedługo porozmawiamy, obiecuję. W Lyonie będzie czekał na ciebie mój dawny przyjaciel. Myślę, że się dogadacie, jesteście w podobnym wieku.
- Czy ty właśnie próbujesz mnie swatać? - zapytała z niedowierzaniem, rękawem chabrowego swetra ocierając łzy z policzków.
- Jakżebym śmiał! Ale chyba nie odmówiłabyś mu, jeśli przypadkiem zaprosił cię na kolację?
- Jeżeli 'przypadkiem', to chyba nie... - uśmiechnęła się do słuchawki. - Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować, Michael... Jesteś dla mnie taki dobry, mimo tego wszystkiego, co zrobiłam.
- To przeszłość, a każdy ma prawo do popełniania błędów. Obiecasz mi jedną rzecz, mała?
- Jaką?
- Że spróbujesz być szczęśliwa i że tym razem ci się uda.
- Obiecuję, że się nie poddam.
- Wiesz, muszę już kończyć. Właśnie zbieram się do... sądu i nie mogę się spóźnić. Zadzwonię za jakiś czas, przyrzekam.
- W porządku. Kocham cię, Michael.
- Ja ciebie bardziej, Miszka. Do usłyszenia...
Rozłączył się pierwszy. Czyli tak właśnie to miało wyglądać? Życie na walizkach i wieczna ucieczka... Może jednak Bóg ma jakiś lepszy plan? Nie pozostało jej nic innego, jak rzucić się w wir codzienności i pozwolić się unieść. Mogła to zrobić z zamkniętymi oczami, bo wiedziała, że zawsze będzie czekał na nią ktoś, kto będzie gotów ją złapać. Uśmiechnęła się do zdjęcia oprawionego w ramkę i wyciągnęła podróżną torbę, by spakować się do ponownej przeprowadzki.



Jak widzicie, to już ostatnia część opowiadania 'Lie To Me In A Whisper'. Muszę Wam się przyznać, że bardzo się z tego cieszę. Na początku, to opowiadanie, było jednym z moich ulubionych, ale z czasem straciło na wyrazie, o co mogę obwiniać tylko siebie. Przepraszam, jeśli Was zawiodłam i obiecuję, że postaram się więcej tego nie zrobić. Tymczasem dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny (nawet te anonimowe). Mam nadzieję, że pozwolicie mi zabrać się w jeszcze niejedną podróż do krainy Michaela Jacksona.

See You Soon
Liberian_Girl


4 komentarze:

  1. ;-; To żeś mnie zaskoczyła. A ja myślałam, że dodasz jeszcze z 4-5 części :) Czekam z niecierpliwością,aż dodasz coś nowego! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To już koniec? Ja również myślałam, że coś tu się jeszcze wydarzy... Choć w sumie takie zakończenie mi pasuje. Teraz pozostaje mi czekać na następne, cudne opowiadanie słuchając ukochanego Aerosmith i zachwycając się panem Tylerem.
    W takim razie do następnego opowiadania o wspaniałym Michaelu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie również zaskoczyłaś, chociaż powinnyśmy się przyzwyczaić do takich nagłych zakończeń u Ciebie :) Cieszę się, że nadal prowadzisz swojego bloga, że możemy czytać Twoje opowiadania! Są cudowne! Nie mogę się już doczekać następnego ;)
    Podpisano:
    Wierna fanka, która nie zawsze pamięta, żeby napisać komentarz...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie? :C
    Uwielbiam Twoje opowiadanie, odkąd je znalazłam. Cóż. Weny i do następnego opowiadania!

    OdpowiedzUsuń