wtorek, 25 listopada 2014

This Is Not It_10

Rok 2012

Kolejny dzień nie przyniósł jej nic dobrego. W pracy było (o ile to możliwe) jeszcze ciężej, niż zwykle, a Paolo nie dawał jej ani chwili oddechu. W dodatku nie omieszkał poskarżyć się na nią u Rachel, która obiecała mu, że będzie się baczniej przyglądała zastępcy szefa kuchni. Za co on się tak mścił? Przecież gdyby nie ona, w życiu nie zaszedłby tak daleko. Zdając sobie sprawę, iż nerwy z pracy udało jej się przenieść do domu, wypuściła szybko powietrze z płuc i ruszyła wgłąb domu. Przeszła przez kuchnię, odpowiadając teściowej, zanim ta jeszcze zdążyła zadać pytanie.
- Dziękuję, mamo. Nie jestem głodna.
Kobieta omijając rodzinny posiłek, poszła prosto na górę, do swojej sypialni. Miała nadzieję, że przynajmniej dziś obejdzie się bez awantur i dziewczynki postarają się nie wchodzić sobie w drogę. Położyła ważącą przynajmniej trzy kilogramy torebkę na fotelu i bezwładnie rzuciła się na łóżko. Swoją drogą będzie w niej musiała kiedyś posprzątać... Chociaż to nie jest takie ważne, bo niby jak ma się bałagan w torebce, do bałaganu w życiu? Paolo nigdy przedtem tak się nie wściekał i zauważyła to nie tylko ona. Cała ekipa była dziś wyjątkowo cicha, a muzyka, którą zwykle rozbrzmiewa cała restauracyjna kuchnia, nie popłynęła dziś z radia nawet przez minutę. Jak on w ogóle miał czelność tak nią pomiatać. Gdyby ona nie zrezygnowała, w życiu nie zostałby szefem. Była głupia, że zaproponowała Rachel - właścicielce restauracji, jego kandydaturę. Cóż... Teraz już nic nie może zmienić. Poza tym nie mogłaby go zdyskredytować w oczach szefowej, chociażby ze względu na jego brata. Lorenzo był jej przyjacielem, a Paolo jego młodszym braciszkiem, a przecież rodziny się nie wybiera.
- Cholera!
Walnęła w poduszkę zaciśniętą w pięść dłonią i ciężko odetchnęła. Gdzie jesteś, George, kiedy tak bardzo cię potrzebuję? Odkąd zadzwonił ten przeklęty telefon z wiadomością o jego śmierci, nie potrafiła się pozbierać. Tylko ona jedna wiedziała, ile nocy minęło jej na wylewaniu łez w poduszę, bo tylko nocą mogła sobie na to pozwolić. W dzień musiała stawiać czoła wyzwaniom rzucanym przez los, pokazać dziewczynkom, że jest silna i jakoś sobie z tym poradzi. Najgorsze było jednak to, co po odejściu George'a stało się z Leah. Mała zamknęła się w sobie, walczyła ze wszystkim wokół, a jedyną osobą w domu, z którą się dogadywała, była jej babcia. Czy możliwe, żeby oddaliła się od najbliższych właśnie z powodu śmierci ojca? Więc za co obwiniała własną matkę? Jak gdyby ona miała cokolwiek wspólnego z tragedią, która spotkała przecież całą rodzinę Andersonów. W zewnętrznych kącikach jej bursztynowych oczu pojawiły się błyszczące łzy, przypominające krople rosy na płatkach kwiatów. Sięgnęła do szuflady szafki nocnej, aby wydobyć z niej, spod dziesiątek potrzebnych i niepotrzebnych rupieci, zwinięte słuchawki. Kiedy nareszcie udało jej się je rozplątać, podpięła je do telefonu i włączyła jedną ze swoich ulubionych piosenek. Łagodny głos Erica Claptona pytał z żalem i nutą nadziei: czy znałbyś moje imię, gdybym zobaczył Cię w Niebie? Czy byłoby tak samo, gdybym zobaczył Cię w Niebie? Bezdenna rozpacz ogarnęła jej duszę i serce zupełnie tak, jak w dniu pogrzebu. Wtedy, gdy trumna z ciałem jej ukochanego męża wpuszczana była do ciemnego grobu, a helikopter zawisł nad głowami zebranych bujając się w ostatnim pożegnaniu zmarłego lotnika i żołnierza armii Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pamiętała doskonale, jak ugięły się pod nią kolana tak, że nie była w stanie odebrać od dowódcy orderu, jakim pośmiertnie został odznaczony George Anderson. Teraz czuła w środku podobną pustkę i przenikające przez ciało i kości zimno, za nic nie pozwalające się przepędzić. Próbując powstrzymać płacz, przygryzała pełne usta, na których po chwili pojawiły się szkarłatne kropelki krwi. Kiedy znów pokój wypełnił się jej szlochem, komórka rozbrzmiała piosenką Whitney Houston 'How will I know". Pociągnęła nosem, wierzchem dłoni przetarła zapłakane oczy i nacisnęła zieloną słuchawkę na klawiaturze telefonu.
- Halo? Sarah? - zapytał głos po drugiej stronie
- Tak. Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Z tej strony Kai. Masz może chwilę?


6 komentarzy:

  1. Jestem już.
    Po tym rozdziale wszystko stało się jasne, i już wiem jak Michael pozna Sarah. W sumie, jeśli mam by szczera, to się nawet tego nie spodziewałam. Naprawdę. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że to właśnie Kai może być rozwiązaniem. A ja tak liczyłam na... Na związek Mike'a z Kai. Tak, chciałam, alby to się wydarzyło, ale teraz w to wątpię. Bardzo.
    To co? Czekam na następny, droga Liberian_Girl.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! :D dawno mnie tu nie było :D
    Ja też miałam cichą nadzieję na związek Michaela i Kai,ale... Jestem ciekawa co wymyślisz. :D Z niecierpliwością czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moge sie doczekac nexta! *-*
    Tez tak cicho liczylam na zwiazek Mike'a i Kai ale jestem ciekawa co ty tam wymyslilas :D
    Te cale opowiadanie to jedna wielka tajemnica. Dopiero teraz moge sie domyslac co bedzie dalej, tak to wszystko zaskakujace i nieprzewidywalne *-*
    Tylko poczatek, 2 czy 3 pierwsze rozdzialy bo to byla prawie identyczna historia jego ,, smierci" (w ,," poniewaz naleze do beliversow (raczej wiesz o co cho) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Tylko poczatek, 2 czy 3 pierwsze rozdzialy byly przewidujace (do tego jak zaczeli go reanimowac itd)

      Usuń
  4. Ja też liczyłam, że Michael zwiąże się z Kai, a tu jednak prawdopodobnie bd z Sarą... Jestem ciekawa, jak to wykombinujesz xD oczywiście super, jak zawsze
    Lolkaaa
    Cze

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na next*
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń