piątek, 5 grudnia 2014

This Is Not It_13

Witajcie Kochani!
Bardzo dziękuję za wszystkie 40 tysięcy odwiedzin. Tak... Jest ich już 40000 !!! Nawet nie wiecie, jak się cieszę. Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna.
Love
Liberian_Girl



*

- Stańcie równo, w rzędzie. One powinny za chwilę być.
Denerwował się. Bo jak niby mógłby się nie denerwować. Do jego domu miało przybyć kilka nowych osób, a kto lepiej niż on mógł wiedzieć, jak ważne jest pierwsze wrażenie. Ponoć wystarczy siedem sekund, by przekonać lub zniechęcić ludzi do siebie. Przyjrzał się trójce swoich pociech, ubranych nieco bardziej odświętnie, niż zwykle. Piętnastoletni Prince, w białej koszuli i ciemnych spodniach wyglądał jak prawdziwy dżentelmen, natomiast rok młodsza Paris, poprawiająca co chwilę ufarbowane dzień wcześniej, czarne włosy, była jeszcze piękniejsza niż zwykle. W jasnych jeansach i bufiastej, kremowej bluzce naprawdę promieniała. I chociaż wciąż miał jej za złe zmianę fryzury, musiał przyznać, że nie zabrała jej ona ani odrobiny urody. Ostatni w rzędzie stał dziesięcioletni Blanket, nerwowo skubiący mankiet identycznej, jak u brata, koszuli. Kiedy oni tak bardzo dorośli? Jeszcze nie tak dawno każde z nich karmił butelką, uczył pierwszych słów, pomagał w stawianiu pierwszych, nieśmiałych kroków. A teraz miał przed sobą troje młodych ludzi, gotowych podbić świat... Nagle dopadło go potworne uczucie zmęczenia i starości.
- Naprawdę musimy tu tak sterczeć? - zapytała dziewczyna znudzonym głosem. - Umówiłam się z Michaelą i Shakiem.
- Kochanie, już o tym rozmawialiśmy, prawda? Musimy dobrze przyjąć naszych gości.
- Ale ja wcale nie chcę ich dobrze przyjmować. Wolę spotkać się z przyjaciółmi. Poza tym, nie chcę, żeby Kai odchodziła - posłała kucharce przeciągłe spojrzenie.
- Paris, nie będziemy teraz na ten temat dyskutować. Nie życzę sobie takiego zachowania.
Nie żartował. W takich sytuacjach dziewczyna zazwyczaj potulniała, jednak nie tym razem. Wypuściła powietrze z płuc i nie oglądając się na pozostałych, pobiegła do swojego pokoju, nie zapomniawszy trzasnąć drzwiami. Zebrani popatrzyli to na siebie, to na bezradnego ojca, zastanawiając się, co zrobi w podbramkowej sytuacji. Lecz on, zamiast popędzić za obrażoną córką, poprawił opadające na policzek pasmo prostych włosów i splótł dłonie przed sobą. Zegar odliczał kolejne sekundy, brzmiąc przytłaczająco wśród ciszy panującej w salonie. Nie mógł przeboleć tego, jak ostatnimi czasy zachowywała się czternastolatka. Wiedział, że po części była to wina buzujących z niej hormonów, jednak nie mógł tak jej usprawiedliwiać. To prawda, że od zawsze była jego oczkiem w głowie i nierzadko pozwalał jej na więcej, niż chłopcom... Czyżby więc to on był winny jej dzisiejszemu zachowaniu? Czy pokazał jej, że może robić, co zechce, a i tak ujdzie jej to płazem? Jego rozmyślania przerwały głosy za drzwiami. Będę musiał z nią porozmawiać - zdążył tylko zanotować w głowie, gdy w progu stanęły cztery kobiety, tak różne i tak podobne jednocześnie. On odezwał się jako pierwszy.
- Witajcie. Cieszę się, że dojechałyście bezpiecznie.
- Dzień dobry - odpowiedziała Sarah z uśmiechem, po chwili zwracając się do córek. - Przywitajcie się, dziewczynki.
- Dzień dobry panu. Mam na imię Annie.
Dziewczyna uprzejmie wyciągnęła dłoń do pracodawcy swojej matki, a ten ją uścisnął. Leah, z ramionami splecionymi na piersi ani myślała wykonać pierwszego kroku w kierunku nieznajomego. Michael, widząc jej nieprzejednaną minę, posłał jej swój najbardziej rozbrajający uśmiech.
- A ty pewnie musisz być Leah. Miło mi was poznać.
Mała jednak nie odpowiedziała. Niezrażony tak bezpośrednio wyrażaną niechęcią, zwrócił się do najstarszej z kobiet, kurczowo trzymającej bladoróżową torebkę w nieco pomarszczonych, szczupłych dłoniach.
- Pani musi być mamą Sarah. To zaszczyt móc ucałować pani dłoń - jak powiedział, tak zrobił. - Zapraszam do salonu.
Lekko poddenerwowane, ale jeszcze bardziej ciekawe tego, co czeka ich w tym królewskim domu, posłusznie podążyły za gospodarzem, zostawiwszy wszystkie rzeczy w hallu. Chłopcy, tak jak ich zostawił, stali ramię w ramię, lustrując uważnie identycznie czekoladowymi oczyma nowych lokatorów. Michaelowi przeszło przez myśl, że być może spojrzenie Prince'a nieco dłużej zatrzymało się na najmłodszej z klanu Andrewsów, ale za chwilę odrzucił ten pomysł, biorąc go za niedorzeczny. Oparłszy dłonie na ramionach synów, przedstawił ich zebranym:
- Proszę, poznajcie mojego pierworodnego: Prince'a I i ostatniego z Jacksonów - Prince'a II, którego wszyscy w domu nazywamy Blanketem.
Mówić do dziecka "Kocyk"? Czy można wymyślić coś równie głupiego? - pomyślała Leah, nie dzieląc się z nikim swoimi spostrzeżeniami. Gdy wszyscy wymienili już mniej lub bardziej chętnie uściski dłoni i zwykłe, kurtuazyjne uprzejmości, pan domu kontynuował.
- Mam jeszcze córkę - Paris... ale niestety dziś gorzej się poczuła i poszła do swojego pokoju. Na pewno zjawi się na obiedzie, a wtedy się poznacie.
Nowi domownicy kiwali głowami ze zrozumieniem. Cóż, najtrudniejszą część miał już za sobą. Teraz mógł poprosić Kai, by dziś pełniła rolę pani domu i zaprowadziła gości do ich pokoi. Wiedział, że to nie należało do jej obowiązków, jednak był pewien, że nie odmówiłaby mu, gdyby tylko zapytał.
- Kai, czy mogłabyś, proszę, wskazać wszystkim ich sypialnie?
- Oczywiście, panie Jackson.
Kobieta uśmiechnęła się prowadząc za sobą wszystkich zainteresowanych. Pokonawszy schody, kolejno wprowadziła Leah, Annie i Erin do ich pokoi, na koniec pozostając sam na sam z Sarah. Białe, delikatne drzwi po naciśnięciu złotej klamki stanęły przed nimi otworem ukazując przytulną, utrzymaną w kolorze lawendy i bieli sypialnię. Dwuosobowe łóżko czekało, wabiąc miękką jak piórko jedwabną pościelą, a blado fioletowe zasłonki powiewały dzięki lekkim podmuchom wiatru wpadającym przez uchylone okno. Nowa lokatorka podeszła do niego i opierając dłonie na chłodnym parapecie, podziwiała widok. Ogród może nie był duży, jednak w zupełności odcinał się od świata zewnętrznego, tworząc na terenie willi zakątek, zdawałoby się, wolny od wszelkich trosk. Wciągnęła głęboko do płuc zapach grudniowego, kalifornijskiego popołudnia, nie mogąc doczekać się momentu, gdy wreszcie przyłoży głowę do poduszki. Powinna jeszcze zadzwonić do rodziców małej Ruby...
- Naprawdę masz szczęście, że będziesz tu pracować - powiedziała Kai głosem, który natychmiast przerwał rozmyślania jej przyjaciółki.
- Więc dlaczego nie zostajesz? Przecież cię nie wyrzucił, wciąż mogłaś dla niego pracować.
- Tak będzie lepiej... Od dawna nie byłam w restauracji. Zapomniałam, jak to jest myśleć tylko o gotowaniu. Poza tym, ostatnio zrobiło się między nami trochę niezręcznie i po prostu to jest najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Jak to niezręcznie?- wydawało jej się, że kompletnie przestała ją rozumieć.
- On chyba oczekuje, że między nami mogłoby coś być. A ja nie mam na to czasu. Chociaż to naprawdę świetny facet.
- I po prostu tak go zostawiasz?
- Przepraszam, ale muszę już iść. Za pół godziny muszę być w restauracji. Mam dla ciebie jedną radę: uważaj na niego. Niezły z niego kobieciarz - puściła jej oczko i zniknęła za białymi drzwiami.
Kobieciarz? - trochę ciężko było jej w to uwierzyć.

2 komentarze:

  1. Z Mike'a taki kobieciarz jak ze mnie żona Stevena Tylera. Ale dobra, niektórzy mówią do mnie Pani Tyler, więc może i Michael też jest podstępnym podrywaczem? Tak, tak, każdą kobietę zwabia tą niewinnością i miłością do świata. Tak, Kai, bo uwierzę. Ale dobra, on jest kobieciarzem. Jest i ja to mówię Wam, ludzie. W pewnym sensie jest przecież, bądźmy szczerzy.
    Ale przechodząc do Paris i jej ucieczki o pokoju. Ja... No cóż, niby źle się zachowała, ale to raczej dla niej trudne. W końcu odchodzi osoba, do której bardzo się przywiązała. Może przynajmniej polubi Leah i Annie. Może... Choć wcale nie chce ich lubić, ha. Ja sama nienawidzę nikogo poznawać. No, ale Paris jest córeczką tatusia, trochę rozpieszczoną, ale w jej wieku to normalne, prawda? Boże, gadam jakbym była starsza od niej o nie wiadomo ile.
    No cóż, ja czekam na dalszą część, bo bardzo chcę wiedzieć, co wydarzy się podczas obecności Sarah i jej córek.
    Do następnego, i kolejnych 40 tysięcy wyświetleń, a nawet więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra ;-)
    No muszę napisać, że Paris mnie trochę wkurzyła. Taka rozpieszczona, bogata dziewczynka - masakra. Może później przeprosi za swoje zachowanie.
    Już nie mogę się doczekać, kiedy Michael i Sarah będą się do siebie zbliżać. To będzie słodkie <3
    No i gratuluję 40 tysięcy wyświetleń!
    Czekam na nexta, Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń