- Podaj lata trwania wojny secesyjnej i przyczyny jej wybuchu.
- Od tysiąc osiemset sześćdziesiątego pierwszego do tysiąc osiemset sześćdziesiątego piątego. Główne przyczyny to różnice ekonomiczne i społeczne pomiędzy stanami, niewolnictwo... O czymś zapomniałam?
- Chyba nie.
- Dobra, podaj dokładną datę bitwy pod Antietam oraz nazwiska dowódców.
- Hmm... siedemnasty września tysiąc osiemset sześćdziesiąt... trzy?
- Dwa.
- Faktycznie. Konfederacja: Robert E. Lee. Unia: George McClellan.
- W porządku.
Dziewczyna, uważnie przypatrując się swojej przyjaciółce w ekranie laptopa, bawiła się srebrnym łańcuszkiem wiszącym na szyi. Zawieszka w kształcie połówki serca pojawiała się i znikała między jej palcami, jak za sprawą czarodziejskich sztuczek. W pokoju panował lekki, naprawdę lekki, bałagan, którego nawet nie próbowała ukryć przed Michaelą. Znały się wystarczająco długo, by móc pozwolić sobie na drobne niedociągnięcia przy swojej obecności. Siedziała na przykrytym fioletową narzutą łóżku, z czarnymi jak smoła włosami ociekającymi wodą, nie dbając o to, że spływające krople moczą jej pidżamę i kartki z notatkami leżące dosłownie wszędzie. Jej twarz, bez makijażu, wydawała się być teraz nieco zmęczona i szara. To wszystko przez te egzaminy. Naraz jakby wszystkim nauczycielom przypomniało się, że nie mają dostatecznie dużo ocen, by wystawić im stopnie na koniec semestru. Ona, Michaela i Shak coraz częściej odwoływali wcześniej zaplanowane spotkania, poświęcając kolejne godziny na naukę i przygotowywanie setek prac dodatkowych, referatów i prezentacji. Jutro mieli przeżyć ich ostatni dzień męczarni przed rozpoczęciem świątecznych ferii. Już zaplanowali wspólny wyjazd na obóz narciarski, na co oficjalnie zgodzili się rodzice, więc pozostało im jedynie odliczanie dni do upragnionej wycieczki.
- Może już dajmy sobie spokój z tą nauką, co? Czuję, że mózg mi się gotuje.
- Szczerze powiedziawszy, ja też już nie mam siły. Wszystko zaczyna mi się mieszać. Myślisz, że damy jutro radę? A co z Shakiem? Odzywał się do ciebie?
- Nie. Nie pisał do mnie, ale może ty sprawdź telefon. Ostatnio to z tobą lepiej się dogaduje.
- Gadasz głupoty, Blanks. Mówiłam ci, żebyś nie śmiała się z jego koszulki, to teraz masz. Tak to jest, kiedy mnie nie słuchasz.
- No tak... Ghacha i jego koszulka z batmanem. Swoją drogą, widziałaś ostatnie zdjęcie Seana, które wstawił na Instagram? Myślisz, że mam u niego szansę?
- Nie wierzę, że taki koleś może ci się podobać, Michaela. To pusty mięśniak.
- Ale za to jaki przystojny... Wiesz przecież, że nie można mieć wszystkiego. Oby tylko spławił Sandy, zanim przyzwyczai się do jego towarzystwa. Pamiętasz, jak wczoraj się do niego przyssała? Słowo daję, że wyglądała jak glonojad!
Przez pokój Paris przetoczyła się salwa śmiechu. Zanim zdążyły się opamiętać, białe drzwi otworzyły się i do dziewczęcej sypialni wkroczył mężczyzna w malinowym swetrze i nieco wyciągniętych, szarych spodniach od dresu. Co dziwne, na głowie jak zwykle nie spoczywała czarna fedora. Gość dostrzegł w monitorze laptopa córki twarz jej przyjaciółki.
- Cześć, Michaela. Jak się miewasz?
- Dobry wieczór. Bardzo dobrze, a pan?
- Nie narzekam - uśmiechnął się, chociaż na jego twarzy malowało się zmęczenie. - Dziewczynki, nie sądzicie, że jest już późno? Jak tak dalej pójdzie, to zaśpicie jutro do szkoły.
- Robiłyśmy sobie powtórkę przed jutrzejszym sprawdzianem, tato - do rozmowy włączyła się Paris. - Właściwie, to już kończymy.
- Tak... To co? Widzimy się jutro na przystanku?
- Jasne. I daj znać, jakby Shak się do ciebie odezwał.
- Spoko, pa. Dobranoc, panie Jackson.
- Dobrej nocy.
Po naciśnięciu czerwonego krzyżyka w prawym górnym rogu ekranu, twarz dziewczyny zniknęła, zastąpiona przez zdjęcie nierozłącznej trójki muszkieterów, wykonane przed rokiem w domu Michaeli. Dziewczyna uśmiechnęła się czule do wizerunków przyjaciół, po czym zamknęła laptop i odwróciła się w stronę ojca, który zajął miejsce na skraju jej łóżka, moszcząc się jakoś pomiędzy stosami notatek. Nie mogła nie zauważyć jego spojrzenia pełnego dezaprobaty, obejmującego pokój. Nie lubił bałaganu, a ona dobrze o tym wiedziała. Mimo to specjalnie nie uprzątnęła nawet sterty ubrań prawie wysypującej się z szafy, bo tylko tak, w jakimś stopniu mogła mu się sprzeciwić. Patrzyła mu prosto w oczy, mocniej zacisnąwszy usta, które teraz przypominały dwie blade kreski, a jej spojrzenie nie wróżyło nic dobrego. To jednak nie zrobiło na Michaelu większego wrażenia.
- Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać, Paris - zaczął dobitnym, ale wciąż spokojnym głosem. - Sądzę, że wiesz jak bardzo nie podoba mi się twoje zachowanie w ostatnim czasie.
- Trudno.
- Paris, czy możesz mi wyjaśnić, skąd się wzięła ta nagła wrogość do wszystkiego, co się rusza? Nie odzywasz się do Annie i Leah, nie odpowiadasz, gdy Sarah próbuje nawiązać z tobą kontakt, kłócisz się z Princem. Nawet w stosunku do mnie jesteś oschła i nieuprzejma.
- Myślisz, tato, że nie mam swojego powodu. Podjąłeś ważne decyzje bez pytania nas o zdanie!
- Co masz na myśli?
- Zwolniłeś Kai, chociaż była częścią rodziny! Poza tym zatrudniłeś tę całą Sarah i w dodatku pozwoliłeś jej od tak zamieszkać w naszym domu!
Nastolatka wbiła wzrok w pomalowane na czerwono paznokcie swoich stóp i tylko jej przyspieszony oddech był dowodem na to, jak bardzo była zdenerwowana. Michael dostrzegł to, dlatego uścisnął swoją jej dłoń, a drugą czule pogłaskał dziewczynę po głowie. Mięśnie w jej ciele, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, natychmiast się rozluźniły. Spojrzała na ojca oczami o barwie akwamaryny, w których zaszkliły się łzy.
- Kochanie, przecież wiesz, że jej nie zwolniłem. Dostała lepszą propozycję w restauracji, gdzie może się rozwijać. A Sarah też świetnie gotuje.
- Nie o to chodzi... Nie domyślasz się, dlaczego tak bardzo chciałam, żeby Kai z nami została?
- Nie mam bladego pojęcia.
- Widziałam, jak na nią patrzysz, tato... Chciałam, żebyś był szczęśliwy. Jeśli nie z mamą, to chociaż z Kai - dwie słone krople stoczyły się powoli po jej policzkach.
- Skarbie... - spotulniał, widząc łzy córki. - Ja jestem szczęśliwy. Wiesz przecież, że ja i twoja mama nie mamy sobie już nic do powiedzenia, a jeśli chodzi o Kai, to po prostu darzyłem ją szacunkiem i może trochę większą sympatią, niż na przykład Billa. A sama wiesz, jaki on jest - zaryzykował żart, który poskutkował nikłym uśmiechem na twarzy dziewczyny. - Nie potrzebuję do szczęścia żony. Mam waszą trójkę i to mi w zupełności wystarczy.
- Ale musi być ci ciężko co noc zasypiać w pustym łóżku i nie mieć się do kogo przytulić.
- Od przytulania mam tutaj ciebie... No chodź tu.
Otworzył ramiona, by uścisnąć ukochaną córkę. Jej włosy pachniały miętą, a skóra truskawkowym żelem pod prysznic. Złożył na jej czole ojcowski pocałunek, jak zwykle przed wieczornym pożegnaniem i dodał z troską malującą się w jego ciemnobrązowych oczach:
- Tylko nie kładź się zbyt późno. Musisz o siebie dbać.
- Dobrze, tatusiu... Dobrej nocy.
- Śpij słodko, Kwiatuszku.
Wyszedł, pozostawiając ją samą w naukowym pobojowisku. Zegar za chwilę powinien był wybić północ.
No nareszcie, Mike pogadał z Paris, która może osobiście przeprosi nową kucharkę...a co do związku Michaela i Sarah - oby Paris nie ztraciła nadziei, bo między nimi na stówę coś będzie! I obydwoje będą szczęśliwi ( mam nadzieję, liczę na Happy End. XD)
OdpowiedzUsuńCzekam na next, Lolkaaa
Straciła*
OdpowiedzUsuńLolkaaa
Opóźnienie. Mam cholerne opóźnienie, znowu. Przepraszam, bardzo.
OdpowiedzUsuńMichael porozmawiał z Paris i... I ja się tak zastanawiam, kiedy czytałam komentarz powyżej, to ja... Za co ona ma ją przepraszać? Nie ma za co, tak szczerze. W końcu Paris zależało na szczęściu ojca, naprawdę nie jest jakąś rozpieszczoną dziewczynką. Chodziło jej tylko o Mike'a.
No i teraz pozostał nam temat Michaela i Sarah, ach. Ja nie wiem czy coś tu będzie. Oglądając filmy zawsze mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie, ja tego pragnę. Ale tutaj jakoś przeważnie chce czegoś innego, zupełnie odwrotnego. Jednak uznałam, że wolałabym aby było pięknie, po prostu. Aby skończyło się szczęśliwie dla obydwojga. Niech tak będzie. Nie ważne czy razem.
Kochana Liberian_Girl, ja muszę już zmykać, bo niestety zaległości wzywają!
Pięknie, ale już wiesz, i do następnego.