środa, 24 grudnia 2014

This Is Not It_18


Serce kobiety to labirynt subtelności stanowiący wyzwanie dla szulerskiego umysłu prostackiego samca.
 - Carlos Ruiz- Zafón

Choinka lśniła setkami kolorowych światełek, podobnie jak cały dom, przystrojony świątecznie przez jego pracowników. W powietrzu wciąż jeszcze unosił się zapach cynamonowych świec zapalonych podczas wigilijnego wieczoru. Mimo wczesnej godziny, wszyscy byli już na nogach, zebrawszy się wokół migoczącego wesoło drzewka. W tym roku, to Blanketowi przypadł obowiązek rozdawania prezentów, który wypełniał z przeuroczym uśmiechem na twarzyczce otoczonej przez długie, hebanowe włosy. Każdy ogrzewał dłonie, trzymając czerwono-biało-zielone kubek wypełnione po brzegi gorącym kakao, a szelestowi rozrywanego papieru akompaniowało kilka głosów, śpiewających nieśmiertelne już Last Christmas. Jackson tym razem pozwolił zabłysnąć swojej córce, która mogła pochwalić się całkiem dobrym głosem, podczas gdy on, wraz z synami tworzył dość zgrane chórki. Gdy w pewnej chwili Erin zagadnęła starszego syna Michaela, czy tak właśnie wyglądają wszystkie święta w tym domu, ten bez wahania odpowiedział:
- To, co się dzieje teraz, to pikuś, proszę pani. Zabawa zaczyna się wtedy, kiedy zjeżdża się cała rodzina - po czym z uśmiechem na ustach dołączył do ojca i brata.
Po kilku miej lub bardziej znanych utworach, nawet starsza pani i Annie przyłączyły się do wspólnego kolędowania. Ku zaskoczeniu wszystkich, gdy przyszła kolej na nie miej znaną piosenkę, jaką było Dream a Little Dream of Me, Erin stworzyła z panem domu tak zaskakujący duet, że nawet Sarah nie mogła wyjść z podziwu. Kiedy oboje zebrali już zasłużone brawa, a każdy podziękował za otrzymany prezent, przyszedł czas na Bożonarodzeniowe Śniadanie, które w tym domu także zdążyło zyskać określone reguły. Co roku członkowie rodziny, razem ze wszystkimi pracownikami zasiadali do wspólnego posiłku, na które składały się naleśniki z miodem, dżemem malinowym lub nutellą, przygotowywane przez Michaela. Może i nie był najlepszym kucharzem, ale na naleśnikach znał się jak mało kto i nawet nowa kucharka nie mogła mu tego odmówić. Kiedy każdy zajął już swoje miejsce przy rozbudowanym na właśnie takie okazje stole, gospodarz z pomocą swojej jedynej córki rozpoczął podawanie swojego popisowego dania. Po chwili cała kuchnia tonęła w słodkim zapachu, a każdy zajadał się swoim świątecznym przysmakiem tak, że zapanowała kompletna cisza. Tylko gdzieś w tle, cichuteńko przygrywały skrzypce, brzmiące tak pięknie, że prawie nierzeczywiste, wypełniając jadalnię melodią Silent Night. Gdy umilkł szczęk sztućców o śnieżnobiałe talerze, pracownicy podziękowali i zgodnie z zaleceniem szefa wzięli sobie wolne do końca tygodnia, by odwiedzić swoich bliskich. Tylko Sarah z rodziną miały pozostać willi. Rozradowany Kenya, żegnając opuszczających dom, poszczekiwał tak długo, że w końcu Paris musiała przytrzymać go za czerwoną obrożę. Wciąż radośnie wymachiwał ogonem, jednak milczał zgodnie z poleceniem swojej właścicielki.
- Co powiecie na to, żeby obejrzeć Home Alone? - odezwał się Michael, gdy wszyscy, których miało tu nie być, zniknęli za drzwiami.
- Ja jestem za! - dziewczyna wyjątkowo zdawała się być dziś w dobrym humorze - Tato, właściwie dlaczego Omer nie przyjechał na święta?
- Kochanie, dzwoniłem do niego przedwczoraj i...
- Tato! - przerwał mu Prince.
Chłopak zgromił go wzrokiem, co nie uszło uwadze pozostałych, jednak on niewiele sobie z tego robił. Poprawił się na krześle, które zajmował obok dwudziestotrzyletniej panny Anderson i nie spuszczał z niej wzroku. Sarah rozmawiała o czymś szeptem z Erin, zerkając raz po raz w kierunku Leah, która jak zaklęta wpatrywała się w buzujący w kominku ogień. Jej bladą, zaokrągloną twarz rozświetlał blask czerwonozłotych płomieni. Kwestia wspólnego oglądania chwilowo odsunęła się na boczny tor, jakby każdy był zbyt zajęty tym, o czym akurat myślał. Annie, jako pierwsza ocknęła się z tego dziwnego letargu, przypominając sobie o istnieniu swojego aktualnego chłopaka, położyła dłoń lekką jak piórko na ramieniu rodzicielki.
- Mamo, muszę wyjść. Obiecałam Seanowi, że się z nim dzisiaj spotkam...
- W Boże Narodzenie? To nie ma już innych dni na randki? Nie wolałabyś spędzić czasu z rodziną?
Dziewczyna omiotła spojrzeniem wszystkich zebranych w salonie, jednak sytuacja nie zachęcała do przyjęcia tej propozycji. Przyjęła błagalny wyraz twarzy, zupełnie taki sam, jak wtedy, gdy była całkiem mała. Widzisz, nie wszystko jeszcze zdążyło się zmienić - pocieszyła się Sarah. Z odsieczą młodej kobiecie pospieszył pan domu:
- Może zaprosisz swojego chłopaka do nas, Annie?
- Nie chciałabym sprawiać panu kłopotu... - odparła wymijająco, wciąż świdrując matkę spojrzeniem odziedziczonych po ojcu, niebieskich oczu.
- To naprawdę żaden problem. Poza tym, chyba już wspominałem, że obie z Leah możecie mówić mi po imieniu.
Jego uśmiech, choć pięćdziesięcioczteroletni, pozostał zniewalający. Jak on to robił?
- Kochana, daj dziewczynie trochę luzu... W końcu jest już dorosła. Niech idzie.
- Dziękuję, babciu! To jak będzie, mamo?
Sarah przyjrzała się swojej dorosłej córeczce. Pamiętasz, George, jak na zmianę kołysaliśmy ją godzinami, bo nie potrafiła, albo nie chciała zasnąć? Pamiętasz, jak wynosiłeś ją z samochodu po długiej podróży, kiedy udawała, że śpi tylko po to, żeby nie musieć iść do domu na własnych nogach? A pamiętasz uśmiech na jej twarzy, gdy udało ci się wcześniej wrócić z misji i zdążyć na rozpoczęcie roku szkolnego? Przecież to było tak niedawno... Gdzie się podziały te wszystkie lata? Milczącym przytaknięciem udzieliła jej zgody, na co dziewczyna podbiegła i ucałowała je obie - Erin i Sarah.
- Zaczekaj odprowadzę cię na autobus - bez wahania zaoferował Prince, po czym natychmiast odparł speszony, widząc jej zdziwienie - Przecież Bill ma wolne...
- Idźcie we dwoje. Z mężczyzną u boku zawsze będzie bezpieczniej - jej matka nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Chłopak promieniał szczęściem, czego nie można było powiedzieć o młodej kobiecie, której miał towarzyszyć. Co jednak mogła zrobić? Ubrała swoją śliczną twarzyczkę w najbardziej uprzejmy z uśmiechów i ruszyła w kierunku drzwi, a Prince, niczym beztroski szczeniaczek, podążył za nią. Kiedy dziewczyna dotknęła klamki, powietrze przeciął dość głośny dźwięk dzwonka. Spodziewali się gości? Niewiele myśląc otworzyła drzwi, w których stał nieco wyższy od niej chłopak, ukrywający swoją tożsamość za okularami przeciwsłonecznymi. Jego wyraz twarzy nieznacznie się zmienił, gdy spostrzegł, iż osoba witająca go w progu nie jest ani Michaelem, ani żadnym z jego dzieci.
- Omer?! Co ty tu robisz?
 - To tak teraz wita się brata? - zapytał przez śmiech, czule obejmując Paris, która przed chwilą wpadła w jego ramiona.
- Nie, jeju, przepraszam... Tak się stęskniłam - powiedziała, rumieniąc się, ale nie dodała nic więcej.
- Ja za tobą też. Za wami wszystkimi. Piona, ziom.
Po przywitaniu z Princem i z Blanketem, który po chwili znalazł się przy gościu, zwrócił się ponownie do swojej młodszej siostrzyczki, zdejmując przeciwsłoneczne okulary.
- Może przedstawisz mnie swojej koleżance?
Nastolatka niemal natychmiast spochmurniała. Niechętnie zapoznała ze sobą Omera i Annie, którzy nie odrywali od siebie wzroku, co nie było na rękę także jej starszemu bratu. Niezręczną sytuację, która poskutkowała dźwięczną ciszą, przerwał nareszcie pan domu, po ojcowsku przytulając nowo przybyłego. Gdy już nacieszył się jego bliskością, wciąż trzymając za ramiona, odsunął go od siebie, by móc się mu lepiej przyjrzeć. Dwudziestoośmioletni teraz mężczyzna wyglądał naprawdę świetnie (oczywiście nie lepiej, niż gdy on sam wybierał mu stylizacje, ale tego nie mógł powiedzieć głośno). Pogładził go po lekko nażelowanych włosach.
- Dobrze, że już jesteś, Omer. Szkoda tylko, że Annie i Prince już nas opuszczają.
- Ach tak... - dziewczyna odwróciła wreszcie wzrok od, jak podejrzewała, najstarszego z rodzeństwa Jacksonów i wyszła, na odchodnym dodając:
- Wrócę wieczorem.
Pozostał po niej tylko ulotny zapach perfum i wrażenie, jakie wywarła na nowym gościu w rezydencji Jacksona.

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, jedyne czego mi brakuje to Michael'a z Sarah'ą. :P I tak jest ciekawie. :D Nie wiem co pisać, przepraszam.
    Pozdrawiam,
    Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra, tylko chciałabym, tak jak CapitanMickey, więcej Michaela i Sarah. Ale super. Więc.. Omer i Annie są sobą zauroczeni, a Prince Annie. No i na dodatek Leah z jej problemami i Sarah z Michaelem w przyszłych rozdziałach ( mam nadzieję) . Jest ciekawie, dużo się dzieje. Tak trzymać ;-)
    Czekam na nexta, Lolkaaa
    No i Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam nie potrzebuję do szczęścia Sarah i Michaela. Jak dla mnie tu coś nie pasuje, równowaga została zakłócona, bo to Kai być na jej miejscu powinna! - Bynajmniej ja tak uważam. To moje zdanie na ten temat i go raczej nie zmienię. Chyba że stanie się cud Boski, ale to niespotykane...
    W rozdziale mamy również Annie, która jak najszybciej chciała się z miejsca ulotnić. Nie dziwię się jej - sama bym nie chciała przebywać z obcymi ludźmi w wigilię, choć ona do chłopaka... Ale to już ktoś kogo zna. W ogóle to bym dziwnie się tam czuła, nieswojo.
    I z tego miejsca chciałabym Ci życzyć, kochana Liberian_Girl, wesołego drugiego dnia świąt i nowego roku! Mam również nadzieję, ze wigilia udana była, tak samo pierwszy dzień świąt.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz będę na bieżąco!
    Jak dla mnie -jest super i na pewno masz nowego, stałego obserwatora Twojej strony:)
    Dodaję Cię do polecanych na swoim blogu i również zapraszam do siebie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis!
    Pozdrawiam,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń