sobota, 27 grudnia 2014

This Is Not It_19


Nie był wcale przystojny, bogaty ani szczególnie błyskotliwy, ale dostrzegła w nim coś, na czym jej zależało. Kobiety często widzą to, czego nikt nie dostrzega.
- Nora Roberts


To niewiarygodne, jak czas szybko płynie, gdy tylko przebywa się w doborowym towarzystwie. Dom Jacksona od śniadania, aż do późnego wieczora rozbrzmiewał głosami, śmiechem i muzyką. Po obowiązkowym śpiewaniu kolęd, które chyba najbardziej przypadły do gustu Erin, wszyscy, włącznie z ledwie rozpakowanym Omerem, zebrali się w salce kinowej w piwnicy, by obejrzeć (po raz setny) komedię Kevin sam w dom. Gdy cały popcorn został już zjedzony, a większość widzów poczuła się gorzej ze względu na ilość pochłoniętych słodyczy, za oknami już zmierzchało. W między czasie Prince, odprowadziwszy Annie do najbliższego przystanku, wrócił nachmurzony, zachowaniem dorównując młodszej pannie Anderson. Leah, gdy tylko seans dobiegł końca, uciekła do swojego pokoju, nie pożegnawszy się. Chłopak zniknął w swojej sypialni równie szybko, nawet nie próbując sprawiać wrażenia zainteresowanego tym, co miał do opowiedzenia ich gość. Erin położyła się wcześniej, głośno złorzecząc na starość i swój brak pohamowania, gdy w grę wchodził sernik z brzoskwiniami jej synowej. Michael również wspomniał coś o kładzeniu się do łóżka, na co wszyscy przytaknęli wyrozumiale, jednak Sarah widziała na własne oczy, jak jej szef, zamiast udać się na spoczynek, zniknął za drzwiami studia nagraniowego. Nie możliwe, by pomylił pokoje... Kobieta uśmiechnęła się do siebie, w myślach widząc go ponownie, zakradającego się do pracowni, niczym złodziej we własnym domu. Paris siedziała na kanapie obok Omera, pozwalając, by jej głowa opadła na jego ramię i z trudem powstrzymywała się od ziewania. Jej dobry nastrój poprawił się jeszcze, odkąd w drzwiach zobaczyła najlepszego przyjaciela, a po wyjściu Annie miało się wrażenie, że już nic nie jest w stanie jej zasmucić. Monotonna rozmowa, o wszystkim i o niczym, prowadzona przez kucharkę i chłopaka działała na nią niesamowicie usypiająco, jednak starała się za wszelką cenę zwalczyć tę senność, mając z tyłu głowy jego obietnicę, że gdy tylko znajdą się sam na sam, opowie jej dokładnie, gdzie się podziewał.
- Więc przyjaźnisz się z Michaelem od 1992 roku? - zapytała tonem nie wskazującym na znudzenie.
- Właściwie, to poznaliśmy się wcześniej. Moi rodzicie pracowali dla niego i dlatego miałem z nim kontakt od małego. Kiedyś przyjechał do nas późnym wieczorem, często miał to w zwyczaju... Moja mama poprosiła, żebym pokazał mu, czego się nauczyłem. Zaprezentowałem moonwalk, który ćwiczyłem całymi miesiącami, kiedy akurat nas nie odwiedzał i byłem z siebie bardzo dumny! Michaelowi strasznie spodobał się mój mini-występ i chyba dostrzegł we mnie potencjał. Od tamtej pory byliśmy prawie nierozłączni, nawet podczas trasy koncertowej. Moja mama jeździła z nami, tata został w Norwegii.
- Musiało być naprawdę zabawnie!
- Z nim nie może być inaczej. Tyle balonów, ile zrzuciliśmy z hotelowych tarasów, albo bitw na pistolety wodne nikt nie byłby w stanie policzyć. Ale nie kończyło się na zabawie. Dużo trenowaliśmy, Mike uczył mnie kroków, kazał szlifować technikę... Bez niego nie byłbym tym, kim dzisiaj jestem. Jest dla mnie jak ojciec. A oni... - z czułością spojrzał na śpiącą na jego ramieniu dziewczynę - Oni są moim rodzeństwem, mimo że nie łączą nas więzy krwi.
Uśmiechnęła się. Ten chłopak naprawdę traktował ich jak rodzinę, chociaż nie byli spokrewnieni. A może byli? Omer w wielu aspektach przypominał jej Jacksona. I do tego te zdjęcia, które oglądali po południu... Za swoich nastoletnich lat wyglądał jak mały klon swojego mentora. Zanim znalazła odpowiedzi na dręczące ją pytania, ktoś po cichutku otworzył drzwi.
- Annie?
- Tak, mamo. Wszystko w porządku - wyszeptała, opierając się o ścianę podczas zdejmowania ośmiocentymetrowych szpilek.
- Miałaś wrócić wcześniej.
W jej głosie brzmiał wyrzut, choć tak naprawdę nie miała za złe córce dłuższej nieobecności.
- Przepraszam. Sean wypożyczył filmy, zjedliśmy kolację...
- A jakie filmy?
- Uhm...
No dalej, Annie. Potrafisz przecież wymyślić coś dobrego! - zastanawiała się gorączkowo.
- Horrory? - zapytał gość, nie bez cienia uśmiechu na przystojnej twarzy . - Wyglądasz na nieco przestraszoną.
- Tak właśnie! Horrory! - podchwyciła natychmiast, posyłając chłopakowi pełne wdzięczności spojrzenie. - A wy jak się bawiliście?
- Powinnaś żałować, bo babcia dała naprawdę świetny występ. Zresztą, sama ci opowie, jeśli tylko przez te kilka kieliszków nalewki nie nabawi się amnezji.
- Babcia piła?
- I śpiewała. Zdążyła nawet obtańczyć wszystkich mężczyzn w tym domu. Ale co ja ci będę tu opowiadać... Zapytasz ją jutro, a teraz już chyba najwyższa pora się położyć. Omer, zostaw Paris. Przyniosę jej z góry ciepły koc.
- Nie trzeba, proszę pani. Zaniosę ją do pokoju.
To mówiąc, ostrożnie wsunął ramiona pod ręce i kolana śpiącej dziewczyny, której głowa ponownie opadła na jego pierś i bez śladu wysiłku na twarzy podążył na górę po wysokich schodach.
- Dobranoc paniom - szepnął na pożegnanie, obdarzając młodszą z kobiet uroczym uśmiechem, po czym zniknął w ciemności korytarza.
Sarah patrzyła, jak jej córka odprowadza wzrokiem gościa w domu Jacksonów. Nie podobało jej się to spojrzenie, jednak postanowiła przedwcześnie nie wszczynać awantur. Przygarnęła Annie do siebie i oparłszy brodę na czubku jej głowy, nie wypuszczała jej z matczynego uścisku.
- Mamo... jestem trochę śpiąca. Lepiej już się położę, a ty też nie siedź za długo, dobrze?
Dziewczyna pocałowała kobietę w policzek, tak jak to miała w zwyczaju, gdy była jeszcze całkiem malutka, tym razem pozostawiając ślad czerwonej szminki. Sarah poczuła piekące łzy pod powiekami. Pogódź się z tym, głupia. Twoja mała córeczka dorosła.

*

Siedziała w zupełnym mroku, pozwalając swoim myślom płynąć w nieznanym jej kierunku. Była pewna, że nie zaśnie, dlatego postanowiła nie tracić czasu na bezsensowne próby. Zamiast tego, zawinięta w polarowy koc, tkwiła na wygodnej kanapie na wprost wygasłego paleniska. Nie bała się ciemności. Lubiła czasem spędzić chwile sama ze sobą, podejmując wyzwanie uporządkowania zamętu, jaki nieczęsto pojawiał się w jej głowie. Nie inaczej było tym razem. Cała willa pogrążona była w prawie namacalnej ciszy i choć w pełnym skupieniu wysłuchiwała najmniejszego dźwięku dochodzącego ze studia nagraniowego, w którym zniknął tego wieczora jej szef, nie udało jej się skraść choćby pojedynczej nuty. Elektroniczny zegarek wskazywał godzinę drugą siedemnaście, a on wciąż nie wychodził. Chciała go przyłapać na gorącym uczynku, zawstydzić go i sprawić, że na jego bladych policzkach wykwitnie rumieniec, choć ciężko będzie go dostrzec panujących tu egipskich ciemnościach. Planowała, że zaskoczy go, kiedy po cichu wychyli się przez drzwi i ostrożnie zacznie skradać się do swojej sypialni. Oczami wyobraźni widziała jego minę, gdy pojmuje, iż ona wiedziała o jego ucieczce. Rozkoszowała się tym wyobrażeniem, pozwalając, by na jej twarz, niczym lekki powiew wiatru, wstąpił uśmiech. O tak, to będzie słodka zemsta. Zemsta za to, że przyłapał ją wtedy w kuchni, podczas przedświątecznego gotowania. Rozpoczął niewinną grę, nie zdając sobie sprawy z tego, że to ona dyktowała reguły. W ten sposób mógłby sobie zaskarbić sympatię niczego nie podejrzewającej Kai, jednak z nią nie pójdzie mu tak łatwo. Po moim trupie - powiedziała cicho i natychmiast zamilkła, słysząc ciche skrzypnięcie drzwi studia. W mroku rozpoznała zarysowaną nieznacznie męską sylwetkę, konspiracyjnie przygarbioną, z głową nerwowo odwracającą się to w prawo, to w lewo. No jasne, nie zapalił światła. Nie chciał przez przypadek obudzić któregokolwiek z domowników, a poza tym po co miałby to robić? Po kilku latach spędzonych tutaj, znał ten dom jak własną kieszeń i potrafił poruszać się w nim nawet po ciemku.
- Cholera!
Może jednak nie znał willi tak świetnie, jak sądziła. Ciche przekleństwo świadczyło o tym, że kością piszczelową lub małym palcem u nogi niechybnie odnalazł niewidoczny w ciemności mebel. Sarah z trudem stłumiła śmiech, obserwując jak skulona postać rozmasowuje obolałą kończynę. Boleśnie doświadczony, teraz nieco wolniej poruszał się naprzód, w kierunku kuchni (a nie tak jak podejrzewała kobieta - sypialni), wysuwając do przodu wyprostowane ręce. Wyglądał jak lunatyk lub niewidomy, próbujący bezpiecznie dotrzeć do upragnionego miejsca. Nie chciała zwlekać dłużej. Obeszła kanapę z drugiej strony, tak by nie dostrzegł nawet jej cienia i ominąwszy go, stanęła oparta o dużą lodówkę. Po co innego stary niedźwiedź mógłby wyściubić nos ze swojej jaskini, jeśli nie po coś na ząb. A może zaskoczy ją i swoje kroki skieruje do szafki, w której, w puszkach po coli light zamknięto różne rodzaje alkoholu. Myślał, że o tym także się nie dowie... Co za naiwniak. Może i odkryła to zupełnie przez przypadek, pewnego dnia umierając z pragnienia po godzinnej zabawie z Kenyą pod nieobecność innych domowników, ale jakie to miało teraz znaczenie? Do tej pory pamiętała swoje zdziwienie, gdy zamiast łyka orzeźwiająco chłodnego napoju, przyszło jej wypić gorzką whisky. Aż dziw, że żadne z dzieci nie opróżniło zawartości którejkolwiek z tych puszek, błędnie sądząc, że to tylko cola. Czekała, aż szelest jego kroków umilkł, a on sam stał nie więcej niż krok od niej, zatrzymawszy się przed drzwiami lodówki. Gdy tylko je otworzył, światełko z wnętrza rozświetliło jego twarz, ale także postać obserwującą go od jakiegoś czasu. Twarz kobiety przybrała tryumfujący wyraz.
- Czyżby Król Popu wyskoczył sobie na małe, nocne polowanie? - zapytała z przekąsem.
- Sa...Sarah? Co ty tu robisz?
- Och, przepraszam - wyraz zadowolenia nie znikał jej z twarzy. - Przestraszyłam pana, panie Jackson?
- Odrobinę...
Widziała, jak odetchnął, rozpoznając ją w nikłym świetle padającym z wciąż otwartej lodówki. Nadal czuł się niepewnie, uciekając wzrokiem od jej spojrzenia, niczym dziecko przyłapane na podkradaniu słodyczy przed obiadem. Przyjrzała mu się dokładniej. Ciągle paradował w ubraniach, które założył rano, z tym że elegancką, czerwoną marynarkę zastąpiła dresowa bluza w kolorze atramentu. Czarne jak noc włosy raz po raz zakładał za ucho, podczas gdy one nieustępliwie opadały mu na oczy. Te czekoladowe, sarnie oczy lśniły tak, że dostrzegała w nich własne odbicie. Przez krótki moment stała jak zaklęta, wpatrując się w nie i powodując u swojego pracodawcy jeszcze większe zakłopotanie.
- Ekhm... Sarah? Wszystko w porządku?
- Tak... tak, przepraszam. Zamyśliłam się.
Jej chęć słodkiej zemsty rozpłynęła się w mgnieniu oka. Patrzyła na niego, wciąż lekko nieobecnym wzrokiem, zastanawiając się, po co właściwie na niego czekała.
- Mógłbym cię prosić, żebyś nie wspomniała nic Paris na temat mojej nocnej pracy? Bardzo się martwi, gdy nie przesypiam zalecanych przez lekarza ośmiu godzin.
- Oczywiście... - odparła tym sennym głosem. - Ja już pójdę się położyć, dobranoc.
Odwróciła się i wolno podążyła w kierunku schodów nie widząc, jak on z uwagą obserwuje jej wąskie ramiona, wcięcie w talii rozszerzające się stopniowo w linię bioder i na powrót zwężające w długą linię, tworzącą smukłe nogi. Miała na sobie pidżamę, która czekała na nią pod choinka, owinięta w ozdobny papier i przewiązana złotą wstążką. Granatowa koszula, upstrzona srebrnymi punktami, niczym rozgwieżdżone niebo i długie, luźnie spodnie w tym samym kolorze. Jej ciemne, kręcone włosy opadały na plecy.
- Zaczekaj - zawołał tak cicho, jak tylko potrafił, modląc się, by tylko ona usłyszała jego głos.
Na szczęście odwróciła się, przyglądając się mu wciąż tym nieobecnym wzrokiem, którego nie obserwowało się u niej często. Przez jej twarz przemknął ledwie widoczny cień uśmiechu.
- Może miałabyś ochotę usłyszeć to, nad czym pracuję od jakiegoś czasu?
Po krótkim zastanowieniu niemo przytaknęła, pozwalając mu prowadzić się za rękę ku uchylonym drzwiom studia nagraniowego. Zapamiętała dobrze ciepło jego dłoni i ten sam, kwiatowo-drzewny zapach perfum, który na wiele lat zapisał się w jej pamięci.

5 komentarzy:

  1. Cudowny, cudowny rozdział! Czytałam z wielkim uśmiechem na twarzy i przyśpieszony oddechem... A w głowie tylko: Co dalej? :D :D :D
    Święta świętami, ale ta sytuacja, kiedy Michael po ciemku skradał się do kuchni... Po prostu genialna. Wydaje mi się, że Sarah może polubić... swojego pracodawcę, a może już lubi, ale o tym nie wie. :> Michael jest tutaj wspaniały, ale jak zawsze... Nie śpi po nocach. Paris się martwi, a on jako dobry ojciec ukrywa przed nią prawdę, w tej sprawie to chyba nic złego... Nie wiem. Jestem ciekawa co będzie dalej z wątkiem Omera.
    Dziękuję za ten rozdział.
    Klaudia
    PS. Nadal wielki uśmiech mnie nie opuścił. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CapitamMikey Będziesz jeszcze prowadziła bloga? Dawno nie dodawałaś notki na http://about-mj-his-world.blogspot.com/
      Pozdrawiam
      Michaelowaa

      Usuń
    2. Przez pewien czas nie miałam zupełnie weny, pomysłu i czasu, lecz właśnie piszę dalszą część.
      Cieszę się, że interesujesz się. :D Rozdział będzie w styczniu.
      Buziaki :*
      Klaudia

      Usuń
  2. Witam,
    Ostatnio nic tu takiego dłuższego nie napisałam, a że pani Perry poprawiła mi humor to postaram się coś tu napisać. Ale nie obiecuję, mi nigdy nie wychodzi, ale już wiesz.
    Mamy Omera i Paris, a ja mam głupie myśli jak tak patrzę na młodszą Jackson. No po prostu wydaje mi się, że ją jakby do niego ciągnie. Zazdrosna jest, ha, a to już coś. I tak się zastanawiam co to ma znaczyć? On ją traktuje jak młodszą siostrę, nie jak osobę, którą mógłby traktować trochę inaczej. Ale spokojnie, przecież nic nie jest jeszcze pewne. I tak się teraz zastanawiam, bo mi do głowy przyszło, dlaczego Ciebie nie mianowałam moim autorytetem w szczerym komentarzu u pani Perry. Nie mam pojęcia dlaczego tego nie zrobiłam. Także mamy jednak dziewiątkę. Mam jednak dziewięć autorytetów, tu, na bloggerze.
    Ale przechodząc do innych spraw - Mamy jeszcze szaloną Erin! Moją ulubienicę z tego opowiadania. Nadal kojarzy mi się ona z byłą żoną Axla Rose, ale to przez imię i może przez to, że zawsze wyobrażałam ją sobie jako kogoś naprawdę mądrego, kogoś z ogromną cierpliwością, bo jednak z takim człowiekiem jak on to ja bym nie wytrzymała. No i ona też nie wytrzymała, straciła dziecko przez niego i się rozwiedli. Ale właśnie babcia Erin mi się z nią kojarzy, bo to jest właśnie taka inteligentna i cierpliwa osoba, ha.
    I dalej przechodząc, zostali nam tylko Michael i Sarah, którzy świetnie się ze sobą bawią, jak na razie. Ach, nawzajem przyłapują się na nocnych przechadzkach po domu... Cóż, jak dla mnie to oni nie muszą być razem. Dobrze wyglądają teraz i jednak dziwnie by było, gdyby łączyło ich coś innego. Ale - nie sugeruj się tym, co ja mówię, zrób tak jak chcesz. Może inne zakończenie również będzie pasować...
    No dobrze, w takim razie ja zmykam. Nie popisałam się komentarzem, wiem, przepraszam. Ale wiedz, że ja czekam na następny, bardzo niecierpliwie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, można jeszcze poczuć zakończone już święta, można pośmiać się z Michaela i z Sarah, podoba mi się wątek Annie i Omera, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie...
    Czekam na next, Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń