piątek, 9 stycznia 2015

This Is Not It_22


Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć. 
- Tahereh Mafi Dotyk Julii

Wciąż czuła ten żelazny posmak w ustach. W całym tym zamieszaniu, do czasu, gdy lekarz wreszcie nie zaprosił jej na salę, by mogła zobaczyć córkę, przygryzała wargi, na których wreszcie pojawiły się kropelki krwi. Teraz, gdy dotykała ust językiem, czuła tylko maleńkie strupki. Staromodny i nieco przykurzony zegar pokazywał godzinę 23:08. Od ponad godziny już siedziała na niewygodnym krześle, które Jackson wytrzasnął nie wiadomo skąd. Swoją drogą, jak to możliwe, by w szpitalu brakowało krzeseł dla bliskich, którzy odwiedzali chorych? Do północy pozostała jeszcze niecała godzina, a sale już oblegali nieuważni amatorzy fajerwerków z zakrwawionymi dłońmi, lub innymi częściami ciała. Istne szaleństwo. A w samym jego środku osiem osób, wystrojonych jak na bal, czekało w bocznym hallu. Sarah doskonale widziała ich twarze, na których strach ustąpił miejsca uldze i zmęczeniu, przez szybę w pokoju, w którym leżała jej młodsza córka. Nie zdołała ich przekonać, by zostali, zresztą, nawet nie miała do tego głowy. Nagle, jadąc karetką na sygnale i ściskając zimną dłoń swojej wciąż nieprzytomnej córki, zauważyła przez małe okienko czarny samochód, który tak wiele razy widziała na podjeździe domu Jacksona. Teraz widziała ich wszystkich jak na dłoni. Annie wtuloną w pierś głaszczącej ją po głowie Erin. Seana i Omera wbijających wzrok w pustą przestrzeń przed sobą. Blanketa wspartego na ramieniu starszego brata, ze snem przymykającym mu powieki. Paris obejmującą swoimi dłoń ojca w tej ślicznej, grafitowej sukience, która podkreślała jej kolor oczu. Miała jej powiedzieć, że wygląda naprawdę pięknie, ale sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niż planowała. Od kiedy to wspominała (choćby jeden jedyny raz), że marzy jej się Sylwester na oddziale intensywnej terapii? Nie dość, że jej wieczór zmienił się w koszmar, pozwoliła, by inni przeżywali go razem z nią. Westchnęła gorzko, nieprzerwanie gładząc rękę śpiącej teraz córki, gdy do środka weszła młoda lekarka w towarzystwie dwóch pielęgniarek.
- Pani Anderson, muszę prosić panią o opuszczenie sali. Musimy zmienić kroplówkę, na taką, która zawiera dodatkowe środki nawadniające.
- W porządku. Czy później będę mogła do niej wrócić?
- Nie widzę przeciwwskazań.
Sarah, nie mówiąc już ani słowa,  wyszła na korytarz, gdzie zaraz przywitały ją pytające spojrzenia. Nie miała teraz ochoty z nikim rozmawiać. Nie po tym, co usłyszała. Posłała im słaby uśmiech i bez wyjaśnienia ruszyła w dalszą część korytarza. W tamtej chwili marzyła o kawie, choćby tak lurowatej, jak ta z automatu. Szkoda, że w tym całym chaosie nie zabrała ze sobą maleńkiej, kremowej torebeczki. Z tego, co pamiętała, przed kilkunastoma laty miała ją ze sobą na jakimś Balu Żołnierza i była prawie pewna, że jakieś drobniaki wciąż musiały w niej tkwić. Stanęła naprzeciw maszyny i tęsknym wzrokiem spojrzała na guzik przy plakietce: Cappuccino. Prawie nie poczuła dłoni lekko zaciskającej się na jej ramieniu. Dopiero miękki, kojący głos wybudził ją z dziwnego otępienia, w które prawdopodobnie wprowadziła ją ta cholerna kawa.
- Sarah, wszystko w porządku?
- Słucham..? Ach, tak wszystko ok... Właściwie to nie do końca.
- Chcesz porozmawiać?
Spojrzała na niego. Nie uśmiechał się, nie przymilał, czekał na jej słowa, gotów wysłuchać wszystkiego, z czego zechce mu się zwierzyć. Nie musiał jej namawiać. Słowa córki ciążyły jej jak kamienie i jeśli nie zrzuciłaby z siebie tego ciężaru, prędko pociągnąłby on ją za sobą na dno. Ujęła jego dłoń, dużo większą od jej własnej i pociągnęła w stronę niezbyt wygodnej kanapy. Gdy już oboje zajęli miejsca, ona, z twarzą ukrytą w dłoniach, zaczęła mówić.
- Zanim jeszcze wróciła jej przytomność, rozmawiałam z panią doktor, która powiedziała mi, że Leah od około tygodnia zażywała duże dawki leków na przeczyszczenie. Faszerowała się tym świństwem, a ja nie miałam o tym pojęcia. Jak mogłam niczego nie zauważyć?
- Nie obwiniaj się... Spójrz, w tym domu mieszka tyle ludzi, a przecież nikt nie zauważył, że dzieje się z nią coś złego.
- Jeśli nie ja jestem winna, to kto? Michael, ja pytałam Leah, dlaczego to zrobiła, dlaczego się krzywdziła. Widziałeś te rany na jej rękach i nogach? Powiedziała, że bardzo tęskni za tatą i że ma do mnie żal. Żal o to, że nie nosiłam po nim żałoby zbyt długo. Ale powiedz mi, jak długo można wylewać łzy, gdy zostajesz sam z utrzymaniem rodziny, całym domem i pracą na głowie? Chciałam pokazać dziewczynkom, że mogą mieć we mnie oparcie, udowodnić im, że jestem silna. Pragnęłam, żeby wiedziały, że jestem silna dla nich.
Nie czuła, że po jej policzkach kolejno spływają gorzkie łzy. Mężczyzna, objąwszy dłońmi jej twarz, kciukami otarł krople i powiedział do niej głosem tak łagodnym, jakby uspokajał dziecko.
- Jesteś najsilniejszą kobietą, jaką poznałem. Wychowujesz dwie cudowne młode damy i świetnie sobie z tym radzisz. Leah po prostu musi pozwolić ojcu odejść, inaczej nigdy nie uda jej się ułożyć sobie życia. Tu nie chodzi o to, by zapomnieć o ukochanej osobie, która odeszła. Rzecz w tym, by pozwolić jej żyć w naszej pamięci. Jeśli chcesz, mogę z nią porozmawiać. Może będzie lepiej, gdy będzie mogła zwierzyć się komuś, kto ma możliwość spojrzenia na sprawę świeżym okiem?
- Dziękuję ci, ale nie wiem czy to najlepszy pomysł... Spróbuję jakoś przemówić jej do rozsądku, kiedy wreszcie stąd wyjdziemy.
- Pani doktor wspominała coś na ten temat?
- Nie ma szans, żeby opuściła szpital do końca tygodnia. A później niewątpliwie czeka nas rodzinna terapia u psychologa. Jakbyśmy same nie radziły sobie z własnymi problemami! - powiedziała wzburzona, uderzając pięścią w udo. Chwilę potem musiała rozcierać bolące miejsce wnętrzem dłoni.
- Spokojnie. Sesja u fachowca to nic strasznego. Poza tym, mam chyba całkiem niezły pomysł.
- Mhm?
- Co powiesz na to, żeby Leah dołączyła do moich dzieci na zimowym wyjeździe do Europy? Mógłbym pogadać z organizatorami, na pewno znalazłoby się jeszcze jedno wolne miejsce.
- Ale my nie mamy na to pieniędzy...
- Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym ci za to zapłacić. Potraktuj ten wyjazd, jako premię za najlepsze naleśniki, jakie w życiu jadłem - korytarz rozbrzmiał jego śmiechem, którym niemal natychmiast zaraził swoją rozmówczynię.
- To były twoje naleśniki...
- W takim razie, wycieczka będzie prezentem, który ma uczcić mój epizod ze smażeniem naleśników.
- Przecież oboje dobrze wiemy, że to nie był twój pierwszy raz.
- Jeju, Sarah, czy z tobą zawsze jest tak pod górkę? - westchnął i znów roześmiał się na cały głos, zwracając na siebie uwagę znudzonej recepcjonistki. Przez moment można było zobaczyć błysk w jej oczach, który pojawiał się zawsze, gdy ktoś go rozpoznawał, jednak po chwili kobieta powróciła do swoich papierków, kręcąc głową z niedowierzaniem. Michael zwrócił oczy ku niewielkiemu, elektronicznemu zegarowi, by następnie ująć szczupłą dłoń kobiety.
- Chodźmy. Za chwilę północ.
Ruszyli w drogę powrotną do sali, na której leżała Leah, jednak nie doszli tam razem. W pewnym momencie mężczyzna puścił jej rękę i rzucając tylko krótkie zaraz wracam na odchodnym, zniknął w głębi poprzecznego korytarza. Kiedy Sarah dotarła do miejsca, gdzie wypoczywała teraz jej córka, wszyscy (dodajmy, że ze smukłymi kieliszkami w dłoniach) już na nią czekali.
- No co tak patrzysz? - zapytał Jackson, z tymi swoimi zabawnymi iskierkami skrzącymi się w jego czekoladowych oczach. - Chciałaś świętować Nowy Rok bez szampana?
Z wdzięcznością przejęła jeden z kieliszków i stuknęła się po kolei z każdym, kto wciąż tkwił tutaj razem z nią, mimo iż nie musiał. Leah jako jedyna, zamiast lekkiego alkoholu dostała gazowaną wodę, co nie pogorszyło jej całkiem niezłego, zważywszy na okoliczności, humoru. Kiedy wszyscy z wytęsknieniem śledzili powoli przesuwające się wskazówki zegara, Sarah zbliżyła się do pracodawcy i zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu:
- Skąd ty, do licha, wytrzasnąłeś szampana w środku nocy i na dodatek w szpitalu?
- Hmm... Chyba pielęgniarki po prostu mnie lubią - mówiąc to, mrugnął porozumiewawczo i razem z innymi rozpoczął odliczanie:
 Dziesięć... Dziewięć...Osiem...Siedem...Sześć...
Sean zamknął usta Annie romantycznym pocałunkiem.
Pięć...
Paris zniknęła w ramionach obu braci.
Cztery...
Erin odbierała buziaki w policzki od rozbawionego Omera.
Trzy...
Leah, z wzrokiem utkwionym poza oknem, obserwowała fajerwerki na niebie jaśniejącym feerią barw.
Dwa...
Tylko Michael i Sarah stali naprzeciwko siebie, z lekko uniesionymi w toaście kieliszkami i zmieszanymi uśmiechami błądzącymi im na ustach. O północy z trzydziestego pierwszego grudnia na pierwszego stycznia zarówno znajomi jak i zupełnie obcy sobie ludzie obdarowywali się pocałunkami, które miały przynieść im szczęście w nadchodzącym roku. Prędzej czy później musiało dość do tego, czego oboje się spodziewali... I może na co oboje liczyli?
Jeden...
Czuła jego perfumy, które wzbierały na intensywności, gdy zbliżał swoją, do jej twarzy. Owionął ją miętowy zamach gumy do żucia, kiedy spod przymkniętych powiek zobaczyła z bliska jego ciemne jak otchłań, a jednocześnie ciepłe oczy. Jej odrobinę rozchylone usta czekały na niego...
- Szczęśliwego Nowego Roku - powiedział, z uśmiechem schylając się, by ucałować jej dłoń.

4 komentarze:

  1. Och... Pocałować w dłoń. Ok.
    Nie wierzyłam, że pocałunek będzie w usta, ale... Fajnie by było. :-D
    Dziękuję za ten rozdział ponieważ powróciły wspomnienia z Sylwestrów, z poprzednich lat... Wtedy zdaję sobie sprawę z tego , że mi życie ucieka... Ambiwalentne (tak to się pisze?) uczucia mnie ogarniają.
    Poza tym Michael jak zawsze zaproponował pomocną dłoń dla rodziny Sarah. Trudno mi uwierzyć, że ten człowiek był taki życzliwy i dobroduszny, chociaż nie idealizujesz go w opowiadaniu... Michael był enigmą i jak to go nie kochać? :-D
    To chyba tyle... Komentarz jak zwykle bez składu i ładu, ale jest.
    Pozdrawiam.
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo, ucałować.. Dłoń. Trudno. Na usta trzeba trochę poczekać :/
    Dobrze, że Sarah dowiedziała się o tym co się dzieje z Leah, razem z Michaelem bd działać.
    Notka bardzo ciekawa, czekam na next, Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Michael! Ona czekała!
    Naprawdę już myślałam, że ją pocałuje!
    Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam już na kolejny.

    Czy mogłabyś dodać opcje obserwatorów z boku bloga, tak będzie mi łatwiej i wielu innym osobom sprawdzać czy są nowe notki.

    P.S. U mnie nowa notka o znaczkach z Michaelem: http://lacor-fremo.blogspot.com/2015/01/znaczki-z-michaelem-jacksonem.html Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń