sobota, 28 marca 2015

This Is Not It_31


Look at me now, I’m falling
Can’t even talk, still stuttering
This ground of mine keeps shaking
[...]
Cause all I wanna be, all I ever wanna be, yeah, yeah
Is somebody to you


- The Vamps ft. Demi Lovato Somebody To You

- Dasz wiarę?! Panna Humble zabrała mi wczoraj wieczorem twoją książkę, bo, uwaga: Nie wstaniesz jutro na śniadanie, moja kochaniutka. Przysięgam, że jeśli jeszcze raz zdrobni choćby jedno słowo, to serio zwymiotuję.
- Daj spokój, nie jest tak źle. A książką się nie przejmuj, jakoś ją wyciągnę z jej czerwonych szponów. Czy do tego czasu masz co czytać?
- Czy ty się słyszysz, Cory? Mówię ci właśnie, że ta cukrowana jędza zabrała mi książkę, za to, że czytałam ją w WOLNYM czasie, a ty wyjeżdżasz z nieprzejmowaniem się?
- Uspokój się. Szkoda nerwów. Poza tym, jeśli nie chcesz, żeby znów coś ci zarekwirowała, naucz się czytać przy małym świetle - mówiąc to, rzucił na łóżko dziewczyny miniaturową latarkę. - Masz. Możesz ją sobie pożyczyć.
Leah obracała w palcach niepozorny przedmiot mający uchronić ją przed kolejnymi niechcianymi odwiedzinami opiekunki, nie zwracając uwagi na wpatrującego się w nią intensywnie chłopaka. Dopiero po chwili zauważyła utkwione w niej zafascynowane spojrzenie szaroniebieskich oczu spod cienkich szkieł okularów.
- Hej! Nie gap się na mnie, jak na zwierzę w klatce.
- Przepraszam.
Tajemniczy uśmiech natychmiast spełzł z jego delikatnej, prawie dziewczęcej twarzy. Starając się zachowywać jak najnormalniej, między palcami obracał długopis, którym przed przyjściem nowej przyjaciółki kreślił z pasją kolejne wersy swojego nowego wiersza. Teraz, gdy pod poduszką tkwił ciasno utkany słowami notatnik, gorączkowo modlił się, by przypadkowo nie wpadł on w ręce dziewczyny. Zmierzwił blond włosy lekko wilgotną dłonią i postanowił, że jedyną rozsądną decyzją będzie opuszczenie sypialni. Przynajmniej do momentu, w którym nie wymyśli czegoś lepszego.
- Jest ktoś u ciebie w pokoju? - zapytał, siląc się na nonszalancję.
- Nie. Małolaty - zaczęła, chociaż Paris i Michaela były od niej zaledwie o rok młodsze - poszły wyrywać Pana Buntownika.
- Kogo?
Leah popatrzyła na chłopaka niczym matka przyglądająca się brzdącowi, którego buzia była umorusana w jedzonym posiłku. Wyglądał na poetę... Cudowne dziecko przypadkowo trafiające do XXI wieku - ery smartonów, komputerów i innych rzeczy, które zamiast rozwijać nasze umiejętności, sprowadzają nas do poziomu jaskiniowców. Współczesny William Shakespear, powiedziałaby mama, chociaż Michael z pewnością przyznałby rację jej córce, według której Cory'emu bliżej było do roztargnionego i pochmurnego Norwida, niż do duszy towarzystwa, jaką bez wątpienia był Anglik.
- Zastanów się trochę. A niby za kim ugania się żeńska część naszej grupy?
Jego gładkie czoło przecięły dwie zmarszczki. Chociaż był niebywale inteligentny, Bóg niewątpliwie poskąpił mu orientacji w subtelnej kwestii zauroczeń i miłości. Leah z żalem przerywała tę kontemplację, nie chcąc tracić już więcej czasu.
- Jamie David Witcher. Coś świta?
- To ten zakolczykowany, tryskający testosteronem chłopak, który swoim wyglądem usilnie próbuje upodobnić się do Micka Jaggera w momencie jego największego haju?
Sypialnia po raz pierwszy tego dnia wypełniła się perlistym śmiechem dziewczyny.
- Poeta z ciebie, ale jak chcesz, to potrafisz nieźle dokopać - przyznała, lekko klepnąwszy go w kolano. - Tak, dokładnie jego miałam na myśli. Paris z Michaelą śledzą każdy jego ruch odkąd tylko się zameldowaliśmy. Przynajmniej mam wolny pokój, więc nie powinnam narzekać.
- Czekaj, czekaj... A czy to nie ten sam chłopak, który tak protekcjonalnie potraktował cię w autokarze?
- Ten sam. Ma szczęście, że znów nie nawinął mi się pod rękę, bo tym razem nie wywinąłby się tak łatwo.
- Jeśli chcesz, mogę z nim porozmawiać, jak mężczyzna z mężczyzną... - zauważył, teatralnie zaciskając dłonie w pięści.
- Kochany jesteś, Cory, ale oboje wiemy, że mógłby cię sprzątnąć z powierzchni ziemi jednym ruchem dłoni. Mimo wszystko dziękuję - powiedziała, składając na jego policzku lekki jak mgiełka pocałunek. - To jak? Idziemy przejść się po ośrodku?
- Ccc.. co? Taaak, jjj... jasne.
Dziewczyna sprawnie zeskoczyła z pojedynczego łóżka i już po chwili zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Chłopak, wciąż nie za bardzo rozumiejąc to, co przed chwilą miało miejsce, poprawił okulary, które lekko przekrzywiły się na jego piegowatym nosie i nieprzytomnym spojrzeniem omiótł sypialnię. Róg notesu wystawał spod poduszki. Nie mógł go tak zostawić... Wyciągnął podniszczony zeszyt i rozejrzał się w poszukiwaniu lepszego miejsca na kryjówkę.
- Mallett, idziesz?!
Na dźwięk głosu przyjaciółki mimowolnie podskoczył. Przyklęknął przy ciężkiej komodzie i wysunął ostatnią szufladę. Pokryte pajęczynami wnętrze nie odrzucało go, dlatego czym prędzej ukrył notatnik i wybiegł do holu, zamykając za sobą drzwi.

2 komentarze:

  1. Ojej :D
    Jakie to urocze.
    Od razu polubiłam Cory'ego :D
    Wydaje mi się taki mądry... A zresztą on jest, więc co ja gadam?
    Pasuje do Leah idealnie.
    Rozdział przecudowny.
    Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowicie spodobał mi się ten rozdział! Już dawno nie czytałam czegoś tak... uroczego. Ta część wyszła Ci naprawdę wspaniale :) Właśnie miałam pytać, co tam się dzieje u naszej Leah :)

    OdpowiedzUsuń