sobota, 28 września 2013

Nefrytowe Serce_4

Minęły już dwa tygodnie, od kiedy po raz pierwszy zobaczył tę dziewczynę w swoim domu. Przez cały czas przemykała po korytarzach, niczym wiatr, tak delikatny, że nie słychać nawet najmniejszego szelestu w jego powiewie. Widywał ją najczęściej podczas posiłków, gdzie usłużnie podawała do stołu i zajmowała się domownikami. Dla jasności, nigdy nikt jej tego nie nakazywał, a kiedy on sam prosił, by usiadła i posiliła się z nimi, odmawiała niemym kręceniem głowy i znów wracała do swojej pracy. Gdzie podziewała się przez resztę dnia? Z tego, co udało mu się dowiedzieć od Lu Lu, Yù Xīn przesiadywała w swoim pokoju, zajmując się typowo kobiecymi zajęciami. Nie potrafił jej rozgryźć, a fakt ten wypalał go od środka. Szedł w zamyśleniu, powoli zmierzając do, znajdującej się na piętrze, bawialni. Miał nadzieję spotkać tam dzieci i spędzić z nimi trochę czasu, zanim znów zabierze się do pracy. Po wydaniu ostatniej płyty przyszedł czas na nowe przedsięwzięcia. Chciał spróbować swoich sił w reżyserowaniu, ponieważ marzył o tym od lat, jednak błyskotliwa kariera nie pozostawiała czasu na realizację tego pomysłu. Nogi zaniosły go aż pod sam próg pokoju przeznaczonego na spędzanie czasu w gronie rodziny. To tutaj zwykle zbierali się wszyscy odwiedzający jego bajkową posiadłość, by powspominać dawne czasy, pożartować i pobyć ze sobą blisko. Teraz coś go powstrzymało przed bezpretensjonalnym wejściem do środka. Nadstawił uszu, nasłuchując dobiegającą stamtąd rozmowę.
- Mieszkałaś w Chinach? - w dziecinnych słowach rozpoznał dociekliwego Princa.
- Tak. Urodziłam się w Pekinie, osiemnaście lat temu. Moi rodzice byli niepocieszeni, kiedy pojawiłam się na świecie, ale postanowili przyjąć ten kolejny już cios od losu z podniesionym wysoko czołem. Dlatego pozostawili mnie przy życiu i wychowali, za co jestem im dozgonnie wdzięczna.
Jej niewinny, melodyjny głos, tuszowany poprawnością w dobieraniu i wyrażaniu zdań dobiegał do jego uszu i wybrzmiewał w nich, powodując ciągłe odpływanie myślami. Mówiła jak mądry uczony, przy czym zachowywała całą swą skromność i szacunek do starszych.
- A dlaczego nie cieszyli się, kiedy się urodziłaś?
- Dziewczynka, która przychodzi na świat, jest przekleństwem dla całej rodziny. Rodzice pragną męskich potomków, którzy podtrzymają nazwisko rodu, a także będą opiekować się nimi, kiedy będą już w zaświatach. Tylko mężczyzna może przygotowywać obrządki na cześć przodków. Córki natomiast są istotami bezużytecznymi, ze względu na to, że gdy tylko osiągną odpowiedni wiek, a ich kobiece umiejętności znajdą się na wystarczającym poziomie, opuszczą rodzinny dom i na zawsze przestaną należeć do swoich rodziców. Ponadto wydanie panny za mąż wymaga przygotowania posagu.
- A co to jest to "posagu"? - tym razem usłyszał zaciekawiony głos Paris.
- To rzeczy, które panna młoda wnosi do małżeństwa. W jego skład wchodzi pościel, ubrania, często nawet zwierzęta i inne cenne przedmioty. To właśnie nad posagiem dziewczyna pracuje podczas swoich mlecznych lat. Szyje, haftuje, by nie przyjść do domu męża z pustymi rękami.
- A ty gdzie masz swój posag?
- Dziewczynka nie powinna zadawać tylu pytań, moja droga. Powinnaś być posłuszna mężczyznom, skromna, dobra i cnotliwa. Pamiętaj, że to milczenie, nie mowa, uczyni cię kobietą idealną...
- Ja wolałbym jednak móc porozmawiać ze swoją żoną, zamiast patrzeć jak ciągle mi przytakuje, nie posiadając własnego zdania.
Nie wytrzymał dłużej w ukryciu. Postanowił wejść do bawialni i wziąć udział w tej intrygującej rozmowie. Gdy dziewczyna tylko zobaczyła wchodzącego do pokoju Michaela, podskoczyła zaskoczona, a autorytatywny półuśmiech znikł z jej alabastrowej twarzy. Na jego miejscu pojawiła się chłodna maska uprzejmości. Siedziała na podłodze, z nogami podwiniętymi pod siebie, a dłońmi splecionymi na udach. Jej długie, proste włosy, z równym przedziałkiem na środku, opadały łagodnie na plecy. Wyglądała tak dostojnie i dojrzale jak na swoje osiemnaście lat. Chabrowa spódnica odcinała się na wysokości talii i przechodziła w białą koszulę ze stójką. Co najciekawsze, za każdym razem, gdy ją widział, na jej dziecinnej buzi nie mógł dostrzec nawet odrobiny makijażu. Spojrzała na niego swoimi wyrazistymi oczami w kolorze gorzkiej herbaty i odpowiedziała zwięźle:
- Kobieta może mieć własne zdanie, lecz nie powinna się z nim obnosić.
Odczekała, aż jej słowa wybrzmią w głuchej ciszy, po czym podniosła się i z gracją oddaliła do swojego pokoju. Michael, zaskoczony do granic, spojrzał na swoje pociechy, po czym zapytał z nadzieją uzyskania odpowiedzi od dwójki dzieci:
- Rozumiecie coś z tego?
Maluchy zgodnie pokręciły głowami i zabrały się za układanie rozrzuconych po dywanie puzzli. Mężczyzna usiadł obok nich i, w zamyśleniu, dopasowywał kolejne fragmenty rozsypanego obrazu. Gdyby tylko to samo udało mu się z Yù Xīn...

4 komentarze:

  1. Wow! Widzę, że strona coraz bardziej idzie do przodu! Świetne opowiadanie, czekam jak zwykle na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny blog :) Pisz szybko dalej, bo już się nie mogę doczekać kolejnej części!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cedek, teraz, zaraz, już!!!!! Zaraz nie wytrzymam!! To opowiadanie jest tak inne od pozostałych - tutaj nie potrafię sobie wyobrazi co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń