wtorek, 18 listopada 2014

This Is Not It_8

- Powiem mamie, zobaczysz!
- To sobie mów, a mojej torebki i tak nie dostaniesz.
- No weź, Ann... Nie chcę już chodzić do szkoły z tym głupim plecakiem.
- Nie ma szans. Daj mi już spokój, muszę się uczyć. Jutro mam ważny egzamin.
- No to go oblejesz, jeżeli nie dasz mi tej torby - powiedziała zadziornie.
- A wtedy powiem mamie, że to przez ciebie. Zejdź mi z oczu, Leah!
Dwunastolatka, chcąc nie chcąc, musiała opuścić pokój starszej siostry, nie omieszkawszy przy tym trzasnąć drzwiami. Gdyby tata tu był, przemówiłby jej do rozumu. Ale taty nie było. I co z tego, że była do niego taka podobna? Charakterem przypominała matkę, a tego Leah nie mogła jej zapomnieć. Za to ona, choć urodę odziedziczyła po Sarah, w usposobieniu nie różniła się od George'a. Może była tylko trochę bardziej gwałtowna, emocjonalna i niecierpliwa, jednak rodzina zwalała to raczej na karb wieku nastoletniego. Odkąd pan domu, żołnierz Armii Stanów Zjednoczonych Ameryki, zginął pięć lat temu w walkach w Wietnamie, nic już nie było takie jak dawniej. Chociaż małżeństwo Andrews miało dwie córki, to młodsza z nich była księżniczką tatusia. Teraz, mieszkając z babcią, matką i starszą siostrą, przestała być dla kogoś najważniejsza, a przynajmniej tak to odbierała. Szczerze wierzyła, że tylko ojciec naprawdę ją kochał i nie potrafiła poradzić sobie z jego odejściem. Choć na pogrzebie, który odbył się ze wszystkimi honorami, nie uroniła nawet jednej łzy, potem niejednokrotnie moczyła słonymi kroplami poduszkę, wtulając się w ulubioną, lotniczą kurtkę ojca. Nikt nie wiedział, że to ona zabrała ją z kosza, który miał trafić do potrzebujących, po porządkach, jakie w domu zrobiła matka. Od tamtej pory nie potrafiła porozumieć się z rodzicielką nawet w najbłahszych sprawach. Jak ona mogła tak po prostu wyrzucić rzeczy taty, nie pytając ich o zdanie. Mniejsza o Annie, ją obchodzi tylko ten Sean i medycyna. Ale czy babcia wiedziała o tym, co zrobiła mama? Na pewno nie, w przeciwnym wypadku w życiu nie pozwoliłaby na coś takiego. Babcia też kochała tatę, prawie tak mocno jak Leah, jednak w trochę inny sposób. Nastolatka zamknęła drzwi swojego pokoju na klucz i wyciągnęła spod poduszki złożoną w przykładną kostkę kurtkę ojca. Przyłożyła ją do twarzy, z niemym namaszczeniem, wciągając aż do płuc ulotny zapach kawy i męskich perfum. Tak pachniał tata. To właśnie ten zapach dawał jej poczucie bezpieczeństwa, odkąd nie mogła go już znaleźć w jego ramionach. Dlaczego ojcowie innych dzieci nie ginęli na wojnach? Dlaczego to musiało spotkać akurat ją? Czy nie wystarczyło to, ile razy widziała zdziwione twarze swoich koleżanek i kolegów, którzy spotykali ją na mieście z obojgiem rodziców i siostrą? To prawda, tworzyli ciekawą rodzinę, jednak bezduszność ludzi, niekiedy przekraczała granice, które dało się znieść. To że jej ojciec i starsza siostra byli biali, a ona z matką czarne nie dawało nikomu prawa do nazywania ich kundlami, dalmatyńczykami czy kolorowymi. Nigdy nie myślała, że kolor skóry może być dla kogoś tak ważny i może być traktowany jako argument przeciwko drugiemu człowiekowi. Leżąc na łóżku z łzami kapiącymi na poduszkę, myślała, jak by to było, gdyby pięć lat temu nie zadzwonił telefon z tą straszną wiadomością, a tata wciąż był z nimi... Kiedy łzy spływały wąskimi strumieniami po jej policzkach, usłyszała z dołu głos babci:
- Leah! Annie! Obiad już gotowy!
Dziewczynka przetarła mokre policzki wierzchem dłoni i ukryła kurtę pod poduszką. Słyszała zbiegającą po schodach starszą siostrę, więc postanowiła odczekać jeszcze chwilę zanim zejdzie do kuchni. Kiedy już wyszła na zewnątrz i poczuła zapach pieczonego indyka babci, przyspieszyła kroku, zjawiając się na dole dość niespodziewanie. Zajęła miejsce vis a vis siostry, dbając o to, by nie nawiązać z nią kontaktu wzrokowego. Gdy na stole wreszcie pojawiło się ziemniaczane puree, gotowany groszek i królewski indyk w miodzie, klucz w zamku cicho zachrzęścił, a w hallu stanęła zmęczona Sarah.
- Kochanie! Właśnie podałam obiad, zjesz z nami? - zawołała Erin z kuchni.
- Już idę, mamo, tylko zdejmę buty.
Kobieta pośpiesznie odstawiła czarne kozaczki na szafkę, a kurtkę odwiesiła na haczyk w przedpokoju, ponaglana aromatem docierającym do niej aż z jadalni. Była głodna jak diabli. Czyż to nie paradoks, że osoba pracująca w kuchni, wraca do domu z pustym żołądkiem? Kiedy weszła, przy stole siedziały już obie jej córki, jednakowo pochłonięte spożywaniem posiłku. Przechodząc obok krzesła Leah, matka pogładziła ją po głowie, na co dziewczynka odpowiedziała jej spojrzeniem pełnym dezaprobaty. Znów to samo. Czy chociaż jeden dzień nie mógłby obyć się bez awantur? Przynajmniej z Annie nie darła kotów przy stole. Ale... Nie wolno chwalić dnia przed zachodem słońca. Sarah opadła ciężko na krzesło obok tego, które zawsze zajmował jej mąż, a które teraz pozostawało puste. Babka również dołączyła do reszty rodziny i życząc wszystkim smacznego, zabrała się do, jak zwykle powolnego, grzebania w talerzu. Odkąd umarł jej ukochany syn, straciła apetyt i schudła, chociaż od zawsze była naprawdę szczupła. Synowa martwiła się o nią, jednak za każdym razem, gdy tylko rozpoczynała ten drażliwy temat, starsza pani urywała natychmiast, kierując rozmowę na błahostki. Podczas posiłku było cicho. Słychać było tylko szczęk sztućców o talerze i brzęczenie wentylatora w położonej obok kuchni. Nieoczekiwanie dwudziestoletnia dziewczyna zdecydowała się przerwać milczenie:
- Oglądałyście dziś wiadomości?
- Nie włączałam dziś radia w pracy - postanowiła nie wdawać się w szczegóły - ale może babcia coś wie.
- Byłam dziś zarobiona. A czego takiego miałybyśmy się z nich dowiedzieć?
- Podali do wiadomości publicznej, że Michael Jackson jest w szpitalu! Podobno już od trzech dni, ale jakoś wcześniej nic o tym nie słyszałam. Chyba doszło do zatrzymania akcji serca - dodała fachowo.
- Biedny człowiek... - westchnęła Erin, mimowolnie kładąc dłoń na piersi.
- Mógł nie brać tyle leków nasennych. Nic nie dzieje się bez przyczyny, babciu, a za swoje decyzje trzeba płacić. Zresztą, jakoś nigdy za nim nie przepadałam. Ta cała sprawa o molestowanie... Gazety do tej pory piszą, że zapłacił za uniewinnienie.
- Annie, myślałam, że nie jesteś na tyle nierozsądna, żeby wierzyć w to, co piszą brukowce. Oni zaprzedaliby własne dusze diabłu, byleby tylko znaleźć dobrą sensację. Dziewięćdziesiąt procent z tego, co publikują gazety nie jest prawdą - wtrąciła Sarah.
- Ale mamo, ludzi nie posądza się o coś bez przyczyny. Musiał mieć coś na sumieniu, skoro sprawa wylądowała w sądzie.
- Kochanie, sąd oczyścił go ze wszystkich zarzutów. Przekupstwo w takiej sprawie byłoby przestępstwem i nie uszłoby na sucho nikomu, kto przyjąłby łapówkę. Mnie Jacksona jest przede wszystkim żal. Zadawał się z niewłaściwymi ludźmi, którzy go wykorzystali.
- Biedny człowiek... - powtórzyła z westchnieniem babka. - Smakował wam obiad, dziewczynki? Leah, przecież ty nic nie zjadłaś.
- Nie jestem głodna, babciu.
Matka posłała dziewczynce ostrzegawcze spojrzenie. Mała ani myślała brać sobie do serca groźnego wyrazu twarzy rodzicielki. Wstała od stołu, krótko dziękując i zniknęła na schodach.
- Leah! Wracaj tu natychmiast! - krzyknęła za nią Sarah.
Bezskutecznie. Dziewczynka zamknęła się w swoim pokoju i usiadłszy przy oknie, ślepo wpatrywała się w spacerujących uliczką sąsiadów.

2 komentarze:

  1. Przeczytałam już wczoraj i nawet chciałam od razu skomentować, ale nie wyszło, bo było za późno, ponieważ zabrałam się za to po dwudziestej drugiej. Ale teraz już jestem i mogę coś tu napisać - W tym rozdziale trafiliśmy do domu Sarah po raz kolejny i tak sobie teraz myślę, że to dobrze, że poznajemy bliżej ją i jej córki, które... Są różne, że tak powiem.
    Annie to ta starsza, prawda? I ona twierdzi, że Michael był winny... No cóż, może i ma takie zdanie, ale jakoś bardziej to jednak ją lubię. Nie Leah, tylko ją. Przed chwilą zorientowałam się, że jem jogurt z alkoholem... Ale powracając do tematu - z niewiadomego powodu wolę Annie. Może dlatego, że Leah mnie troszeczkę irytuje...? I nadal zastanawiam się, co dalej. Jak to zrobisz?
    Żegnam się już i niecierpliwie czekam na następny.
    Cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z kolei jeśli chodzi o mnie, to bardziej lubię Leah ;-) Annie wydaje mi się taką rozwydrzoną ( czy coś w tym stylu) nastolatką. No i w dodatku twierdzi, że Mike był winny!
    Jestem ciekawa, jak zapoznasz ze sobą Michaela i Sarah, bo chyba będą razem, no nie? I ciekawa jestem też reakcji rodzinki.... Jednej i drugiej.
    Oczywiście rozdział super, jak zawsze xD czekam na next
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń